Kelly:
- Dziękuję, że go pan przyprowadził.
- Nie ma za co. Dobranoc. - Młody mężczyzna uniósł kąciki ust i posłał mi uprzejme spojrzenie, w którym widać było wyraźnie ogromne zmęczenie. Nic dziwnego, była trzecia nad ranem, a on zamiast spać, musiał rozwozić pijanych gwiazdorów do domów.
- Dobranoc. - Odwzajemniłam uśmiech i przytrzymując chwiejącego się Neila, zamknęłam drzwi wejściowe swojego mieszkania, które teraz zajmuje też i Stevens.
Po zerwaniu umowy, zgodnie z jej zapisem, musiał zapłacić karę, co wymusiło na nim sprzedanie mieszkania i przeniesienie się do mnie.
Nie przeszkadza mi to, wręcz przeciwnie, cieszę się, że mam go cały czas przy sobie, chociaż dziś nie jest mi to na rękę, bo nienawidzę oglądać go w takim stanie. A prosiłam, żeby nie pił.
- Ja wcale nie jestem pijany - wybełkotał, opierając brodę o moje ramię.
- No właśnie widzę, jak nie jesteś.
- Naprawdę nie jestem, tylko popatrz. - Oderwał się ode mnie, podejmując próbę ustania na jednej nodze. Nie udało się i nie ucierpiał na tym tylko on. Pokrzywdzony został też stojący na stoliku świecznik. Jego odnóża oddzieliły się od metalowego korpusu, co jednak bez problemu da się naprawić. Neil zrobi to po przebudzeniu, bo ja na pewno nie będę po nim sprzątać. - Zabiłem świecznik - oznajmił mi z przezabawną miną, próbując podnieść się z brązowego dywanika.
- Ty lepiej idź spać zanim ja zabiję ciebie.
- Nie strasz mnie, bo nie zasnę. I pomóż mi wstać. - Pociągnął cicho nosem, wyciągnął obie dłonie i wypchnął dolną wargę, przekrzywiając przy tym głowę w tak uroczy sposób, że nie mogłam powstrzymać cisnącego się na twarz uśmiechu.
- Wstawaj, ty wstrętny pijaku. - Chwyciłam dłonie mężczyzny i z użyciem niemałej siły pociągnęłam go do góry.
- Nie obrażaj mnie, Kelly, ja już nie jestem pijakiem. Napiłem się tylko z Jaredkiem za zdrowie jego pięknej córeczki. I synka. I żony. I za twoje też. I nawet za zdrowie tego przebrzydłego szczura się napiłem.
- Margo to nie szczur.
- Nie mówiłem o niej, tylko o Oksance.
- Neil! - Uderzyłam go otwartą dłonią w ramię, na co tylko głośno się zaśmiał.
- Żartowałem, no. Przecież wiesz, że lubię twoją siostrę i jej kundla też. No, ale najbardziej to lubię ciebie. Ciebie to ja nawet kocham, wiesz? - Zatrzymał się i spojrzał mi prosto w oczy. To byłoby nawet romantyczne, gdyby nie bezwiednie opadające powieki i cieknąca kącikiem ust ślina.
- Wiem, a teraz idziemy do łóżeczka.
- Będziemy się kochać?! - zapytał ożywiony.
- Nie, będziemy spać.
- Tak myślałem... - burknął z niezadowoleniem i cała jego ekscytacja nagle gdzieś uleciała.
- No chyba nie myślałeś, że będę się z tobą kochać, kiedy śmierdzisz jak fabryka gorzały.
- Ja tak ogólnie to nie za wiele myślę.
- No i w końcu powiedziałeś coś mądrego. - Zaśmiałam się cicho i znów zaczęłam kierować swojego partnera w stronę naszego pokoju.
- No bo ja mądry chłopak jestem.
Uniosłam nieco brwi i wbiłam wzrok w jego twarz.
- Czasami - dodał po krótkiej chwili milczenia.
- Bardzo rzadko, bym powiedziała.
- Zapamiętam to sobie, zobaczysz.
- Dobrze będzie, jak rano będziesz pamiętał, jak wróciłeś do domu. - Pokręciłam nieznacznie głową i pchnęłam uchylone drzwi.
Drogę do łóżka rozświetlał nam jasno świecący księżyc, dzięki czemu o nic się nie potknęłam i na nic nie wpadłam, jak to miałam w zwyczaju.
- Kładź się, śmierdziuchu.
Neil z drobną pomocą z mojej strony usiadł niezdarnie na łóżku, po czym ułożył głowę na nieco wygniecionej poduszce i wbił wzrok w sufit.
- Co ty tam widzisz, aniołki?
- Nie, białe plamki. Połóż się obok, chcę cię przytulić. - Przeniósł wzrok z powrotem na mnie i przesunął dłoń po wolnej połówce materaca.
- Najpierw muszę ci zdjąć te brudne buciory. - Niezbyt ochoczo rozwiązałam sznurówki czarnych butów i rzuciłam je pod łóżko, po czym zabrałam się za spodnie w tym samym kolorze.
- A mówiłaś, że nie będzie seksu - mruknął z wyraźnym zadowoleniem w głosie.
- Bo nie będzie.
- No to po co mnie rozbierasz?
- Żebyś nie spał w ciuchach.
- Czy ty zawsze musisz zabijać moje nadzieje?
Nie odpowiedziałam, tylko kontynuowałam misję rozbieranie, którą zakończyłam, gdy na Neilu został już tylko podkoszulek i białe bokserki.
Obeszłam łóżko dookoła i wsunęłam się pod rozgrzaną kołdrę, z której kwadrans wcześniej wyrwał mnie dzwonek do drzwi.
- A buziaczek? - odezwał się Stevens, ledwo co przekręcając się na prawy bok.
- Zapomnij.
- Taki malutki.
- Nie ma mowy.
- Maluteńki. - Znów wydął dolną wargę i zrobił maślane oczka.
- Nie będzie żadnych buziaczków, śpij.
- Kelly...
- Dobranoc - rzuciłam i odwróciłam się do mężczyzny plecami.
Nie minęły nawet trzy sekundy i poczułam jego dłoń na swoim brzuchu i brodę na ramieniu. Objął mnie szczelnie i musnął wargami moją skórę.
Uśmiechnęłam się pod nosem, wplatając palce w jego górną kończynę.
- Dobranoc, Kelly - mruknął mi prosto do ucha, po czym zasnął w rekordowym tempie.
- Dziękuję, że go pan przyprowadził.
- Nie ma za co. Dobranoc. - Młody mężczyzna uniósł kąciki ust i posłał mi uprzejme spojrzenie, w którym widać było wyraźnie ogromne zmęczenie. Nic dziwnego, była trzecia nad ranem, a on zamiast spać, musiał rozwozić pijanych gwiazdorów do domów.
- Dobranoc. - Odwzajemniłam uśmiech i przytrzymując chwiejącego się Neila, zamknęłam drzwi wejściowe swojego mieszkania, które teraz zajmuje też i Stevens.
Po zerwaniu umowy, zgodnie z jej zapisem, musiał zapłacić karę, co wymusiło na nim sprzedanie mieszkania i przeniesienie się do mnie.
Nie przeszkadza mi to, wręcz przeciwnie, cieszę się, że mam go cały czas przy sobie, chociaż dziś nie jest mi to na rękę, bo nienawidzę oglądać go w takim stanie. A prosiłam, żeby nie pił.
- Ja wcale nie jestem pijany - wybełkotał, opierając brodę o moje ramię.
- No właśnie widzę, jak nie jesteś.
- Naprawdę nie jestem, tylko popatrz. - Oderwał się ode mnie, podejmując próbę ustania na jednej nodze. Nie udało się i nie ucierpiał na tym tylko on. Pokrzywdzony został też stojący na stoliku świecznik. Jego odnóża oddzieliły się od metalowego korpusu, co jednak bez problemu da się naprawić. Neil zrobi to po przebudzeniu, bo ja na pewno nie będę po nim sprzątać. - Zabiłem świecznik - oznajmił mi z przezabawną miną, próbując podnieść się z brązowego dywanika.
- Ty lepiej idź spać zanim ja zabiję ciebie.
- Nie strasz mnie, bo nie zasnę. I pomóż mi wstać. - Pociągnął cicho nosem, wyciągnął obie dłonie i wypchnął dolną wargę, przekrzywiając przy tym głowę w tak uroczy sposób, że nie mogłam powstrzymać cisnącego się na twarz uśmiechu.
- Wstawaj, ty wstrętny pijaku. - Chwyciłam dłonie mężczyzny i z użyciem niemałej siły pociągnęłam go do góry.
- Nie obrażaj mnie, Kelly, ja już nie jestem pijakiem. Napiłem się tylko z Jaredkiem za zdrowie jego pięknej córeczki. I synka. I żony. I za twoje też. I nawet za zdrowie tego przebrzydłego szczura się napiłem.
- Margo to nie szczur.
- Nie mówiłem o niej, tylko o Oksance.
- Neil! - Uderzyłam go otwartą dłonią w ramię, na co tylko głośno się zaśmiał.
- Żartowałem, no. Przecież wiesz, że lubię twoją siostrę i jej kundla też. No, ale najbardziej to lubię ciebie. Ciebie to ja nawet kocham, wiesz? - Zatrzymał się i spojrzał mi prosto w oczy. To byłoby nawet romantyczne, gdyby nie bezwiednie opadające powieki i cieknąca kącikiem ust ślina.
- Wiem, a teraz idziemy do łóżeczka.
- Będziemy się kochać?! - zapytał ożywiony.
- Nie, będziemy spać.
- Tak myślałem... - burknął z niezadowoleniem i cała jego ekscytacja nagle gdzieś uleciała.
- No chyba nie myślałeś, że będę się z tobą kochać, kiedy śmierdzisz jak fabryka gorzały.
- Ja tak ogólnie to nie za wiele myślę.
- No i w końcu powiedziałeś coś mądrego. - Zaśmiałam się cicho i znów zaczęłam kierować swojego partnera w stronę naszego pokoju.
- No bo ja mądry chłopak jestem.
Uniosłam nieco brwi i wbiłam wzrok w jego twarz.
- Czasami - dodał po krótkiej chwili milczenia.
- Bardzo rzadko, bym powiedziała.
- Zapamiętam to sobie, zobaczysz.
- Dobrze będzie, jak rano będziesz pamiętał, jak wróciłeś do domu. - Pokręciłam nieznacznie głową i pchnęłam uchylone drzwi.
Drogę do łóżka rozświetlał nam jasno świecący księżyc, dzięki czemu o nic się nie potknęłam i na nic nie wpadłam, jak to miałam w zwyczaju.
- Kładź się, śmierdziuchu.
Neil z drobną pomocą z mojej strony usiadł niezdarnie na łóżku, po czym ułożył głowę na nieco wygniecionej poduszce i wbił wzrok w sufit.
- Co ty tam widzisz, aniołki?
- Nie, białe plamki. Połóż się obok, chcę cię przytulić. - Przeniósł wzrok z powrotem na mnie i przesunął dłoń po wolnej połówce materaca.
- Najpierw muszę ci zdjąć te brudne buciory. - Niezbyt ochoczo rozwiązałam sznurówki czarnych butów i rzuciłam je pod łóżko, po czym zabrałam się za spodnie w tym samym kolorze.
- A mówiłaś, że nie będzie seksu - mruknął z wyraźnym zadowoleniem w głosie.
- Bo nie będzie.
- No to po co mnie rozbierasz?
- Żebyś nie spał w ciuchach.
- Czy ty zawsze musisz zabijać moje nadzieje?
Nie odpowiedziałam, tylko kontynuowałam misję rozbieranie, którą zakończyłam, gdy na Neilu został już tylko podkoszulek i białe bokserki.
Obeszłam łóżko dookoła i wsunęłam się pod rozgrzaną kołdrę, z której kwadrans wcześniej wyrwał mnie dzwonek do drzwi.
- A buziaczek? - odezwał się Stevens, ledwo co przekręcając się na prawy bok.
- Zapomnij.
- Taki malutki.
- Nie ma mowy.
- Maluteńki. - Znów wydął dolną wargę i zrobił maślane oczka.
- Nie będzie żadnych buziaczków, śpij.
- Kelly...
- Dobranoc - rzuciłam i odwróciłam się do mężczyzny plecami.
Nie minęły nawet trzy sekundy i poczułam jego dłoń na swoim brzuchu i brodę na ramieniu. Objął mnie szczelnie i musnął wargami moją skórę.
Uśmiechnęłam się pod nosem, wplatając palce w jego górną kończynę.
- Dobranoc, Kelly - mruknął mi prosto do ucha, po czym zasnął w rekordowym tempie.
***
- Chcesz coś ze sklepu? - zwróciła się do mnie siostra, stając w drzwiach kuchni. W jednej dłoni trzymała portfel, w której czerwoną smycz.
- Nie, dziękuję, nic nie potrzebuję. - Uśmiechnęłam się nieznacznie i zalałam wrzącą wodą leżący w kubku korzeń imbiru.
- Powinnaś iść z tym do lekarza.
- Wiem.
- No to na co czekasz?
- Muszę się najpierw zarejestrować, potem na pewno wyślą mnie na jakieś badania, a ja nie mam na to czasu, bo zaraz zaczyna się promocja - wyjaśniłam Oksanie tę jakże oczywistą rzecz i przykryłam kubek małym talerzykiem.
- No tak, praca zawsze na pierwszym miejscu. Margo, idziemy. - Już miała wychodzić, gdy tuż obok niej pojawił się blady jak ściana Neil.
- Kelly, nie idziesz czasem do sklepu? - zapytał zachrypniętym, zmarnowanym głosem.
- Nie, Oksi idzie.
Stevens przeniósł wzrok na moją siostrę.
- Oksanka, poratuj swojego kochanego szwagierka, kup piwko.
- Daj kasę.
- Nie ma mowy, nic mu nie kupuj - wtrąciłam się.
- Skarbie, ja cierpię, a jak to mówią, czym się trułeś, tym się lecz.
- Trzeba było tyle nie chlać - burknęłam, dając siostrze znak, by już szła.
- No to mam kupić to piwo czy nie? - zapytała zdezorientowana.
- Nie.
- Tak.
- Nie wkurwiaj mnie, Neil. - Posłałam mężczyźnie wściekłe spojrzenie, na co tylko uniósł dłonie w geście obronnym.
- Dobra, nie kupuj.
- A tak w ogóle, to mówił ci już ktoś dzisiaj, że paskudnie wyglądasz? - zwróciła się do niego moja starsza siostra.
- No wyobraź sobie, że jeszcze nie miałem okazji się nikomu pokazać.
- Całe szczęście. - Oksana poklepała Stevensa po ramieniu i ruszyła w stronę drzwi, po raz kolejny przywołując do siebie swojego psa.
- Jej inteligencja mnie poraża.
- Przestań.
- A ty co taka drażliwa dzisiaj, co? - zapytał już zupełnie innym tonem i zbliżył się do mnie.
- Źle się czuję. Cały czas mnie mdli i mam wrażenie, jakbym zaraz miała zemdleć. To niemożliwe, że aż tak długo trzyma się mnie to pieprzone zatrucie. - Położyłam dłoń na czole, a drugą oparłam się o szafkę.
Te wszystkie dolegliwości naprawdę zaczynają nieźle mi dawać w kość. Do tego dochodzi stres związany z pracą i numer, który Derek i matka wywinęli Oksanie. Tak, to było naprawdę podłe. Kiedyś myślałam, że moja siostra zrobi wszystko, byle tylko mieć swoje pięć minut, ale ta sytuacja pokazała mi, że wcale tak nie jest. Zamiast korzystać z rozgłosu, który przyniósł jej wyciek tego nagrania, ukrywa się przed nim. Nie odbiera telefonów, szczególnie tych od matki i nie reaguje na zaczepki w Internecie. Zresztą od trzech dni nie włącza komputera i nie czyta gazet. Cieszy mnie to, bo świeżo po wypłynięciu filmiku do sieci, przeglądała wszystkie strony, które o tym pisały, a potem wypłakiwała mi się w rękaw. Nic dziwnego, wszędzie, gdzie trafił news o igraszkach sławnego Dereka Floyda z jego główną tancerką pojawiały się opinie typu pragnąca rozgłosu dziwka, robiące karierę dupą beztalencie i różne tego typu epitety, które zabolały nawet mnie.
Oczywiście matka zyskała to, co chciała, zrobiło się głośno o jej starszej córce, zaczęła dostawać propozycje z różnych pism dla panów i jeszcze bezczelnie przyszła tutaj je przedstawić. Oksana zareagowała tak, jak zrobiłabym to ja, kazała jej spierdalać, zatrzaskując drzwi przed nosem. Podobnie postąpiła z Derekiem, który w odróżnieniu od niej, wyciąga z tego ile może. Zerwała z nim i odeszła z jego zespołu. Ani jedno, ani drugie go nie zabolało, bo dzięki sekstaśmie nagranej z siostrą znanej aktorki, słupek popularności znacznie mu podskoczył i już na drugi dzień Oksanę zastąpiła nowa tancerka. No cóż, teraz będzie na fali i to tylko dlatego, że wykorzystał naiwną kobietę. Niech on tylko mi się na oczy pokaże, jak Johnny'ego Deppa kocham, nie wyjdzie z tego żywy.
- Powinnaś się przebadać, może to jakieś wrzody albo coś. - Stevens objął mnie delikatnie ramionami, przesuwając dłoń po moich plecach.
- Dobrze wiesz, że teraz nie mam na to czasu. Muszę szykować się do promocji.
- Oj Kelly, Kelly.
Przymknęłam powieki i wtuliłam się mocno w tors Stevensa, mimo iż smród alkoholu, który wciąż było od niego czuć, niebywale mnie drażnił i nasilał nieprzyjemne objawy.
Mam nadzieję, że to tylko i wyłącznie wina stresu, bo jeśli naprawdę jestem na coś chora, to chyba palnę sobie w łeb.
- Mamy aspirynę? - zapytał Neil, mrużąc powieki, gdy opuściłam jego uścisk.
- Sprawdź w szafce.
- Nienawidzę mieć kaca.
- To nie pij - rzuciłam oczywistym tonem, podnosząc talerzyk z gorącego kubka.
- Łatwo ci mówić. Nie można odmawiać kumplom.
- No nie wierzę, że Jared pił na umór przy Mary.
- A żebyś wiedziała, że pił. Tak się zalał, że musiała go stamtąd wyprowadzać. Ale należy się facetowi, nie ma teraz lekko.
- Fakt.
- Chociaż ci powiem, że po Mary aż tak bardzo nie widać, że jest chora. Przynajmniej ja nic wczoraj nie zauważyłem. Dobrze wygląda, żartuje. Zresztą Jared mówił, że już się jej polepsza, nie musi już chodzić na naświetlania, bierze tylko leki.
- No czy ja wiem, czy nie widać. Jest okropnie chuda, widziałam półgodziny temu zdjęcia.
- E tam, głupoty gadasz, fajną ma figurkę.
- Jeśli ktoś lubi anorektyczki.
Neil chciał mi już coś odpowiedzieć, kiedy do naszych uszu doszedł głośny trzask najpierw wejściowych, później drugich drzwi.
- Oksana?!
Nic, żadnej odpowiedzi, tylko głośne szczeknięcie psa i odgłos drapania.
- Niech ten kundel się lepiej zamknie, bo jak go...
- Sam się zamknij. Oksi! - Zaniepokojona dalszym brakiem odzewu ze strony siostry opuściłam kuchnie i stanęłam przy drzwiach łazienki, w które zawzięcie drapała Margo.
Spod niewielkiej szpary nad podłogą wypływało światło, Oksana jest w środku.
- Oksi, coś się stało?
- Daj mi spokój! - krzyknęła głośno. Płakała, słyszałam to w jej głosie.
Przestraszona nie na żarty nacisnęłam klamkę i doznałam szoku. Oksana stała przed lustrem, w jednej dłoni trzymała swoje włosy, w drugiej nożyczki. Na podłogę opadały całe pukle i pojedyncze kosmyki blond włosów.
- Kurwa, Oksana, mać! - wrzasnęłam, prędko do niej podbiegając i wyrywając jej z dłoni ostry przedmiot. Odłożyłam go na szafkę i spojrzałam w jej czerwone, załzawione oczy. - Co ty, do cholery, wyprawiasz, co?!
- Nic! Nie chcę być już sobą! - Zakryła twarz dłońmi, dopiero wtedy zauważyłam brak długich tipsów. Spojrzałam w dół, leżały na podłodze pod kupką włosów, wszystkie dziesięć.
- Boże, Oksi, co się stało, powiedz mi, proszę. - Położyłam dłonie na jej rozdygotanych ramionach, sadzając ją na zamkniętej klapie muszli. Przykucnęłam tuż obok, głaszcząc jej drżącą z nerwów dłoń. Spojrzała na mnie, pociągnęła nosem i wzięła głęboki oddech.
- Weszłam do sklepu i tam stało dwóch facetów, rozmawiali i kiedy mnie zobaczyli, zaczęli chichotać. Potem jeden powiedział do drugiego: patrz, to ta suczka z tego nagrania. Podeszli bliżej i zaczęli mówić do mnie różne świństwa, że mam śliczną cipkę, że chętnie by ją wylizali, że zerżnęliby mnie lepiej niż ten laluś na filmiku. Potem jeden zapytał, czy nie mam ochoty mu obciągnąć i... - Tu przerwała, zanosząc się kolejną falą płaczu. Moje ciało uderzyło nieprzyjemne gorąco, a żołądek zacisnął jeszcze mocniejszy supeł. Lewa dłoń zacisnęła się w pięść, Oksana kontynuowała. - Ten facet złapał mnie za pośladek. Wystraszyłam się i odsunęłam, a on za mną.
- Sprzedawczyni nawet nie zareagowała? - zapytałam zaskoczona, wkurzona i zszokowana jednocześnie.
- Śmiała się i zaczęła mówić, że jestem dziwką, która zrobi wszystko dla sławy.
- Co za pierdolona suka! Zaraz tam pójdę i rozpierdolę jej łeb!
- Wybiegłam stamtąd, zabrałam Margo i pobiegłam w stronę bloku, i wtedy pojawili się paparazzi - wróciła do opowieści, jakby zupełnie nie słysząc moich słów. - Zaczęli mi robić zdjęcia, gadali podobne świństwa, co ci faceci w sklepie. Jeden próbował włożyć mi aparat pod spódniczkę. Kelly, to było okropne. - Z oczu Oksany popłynęły kolejne łzy, w moich też się one zaszkliły.
Niewiele myśląc, wstałam i mocno ją do siebie przytuliłam.
- Oni wszyscy mnie nienawidzą, naśmiewają się ze mnie, a ja wcale tego nie chciałam. Nie chciałam, żeby wszyscy mogli widzieć, jak uprawiam seks, nie chciałam robić tak kariery.
- Wiem, kochanie, wiem. To nie twoja wina, to te podłe hieny cię wykorzystały.
- Ale ja na tym cierpię, bo jestem głupia.
- Nie mów tak. - Zacisnęłam mocno wargi i przesunęłam dłoń po jej postrzępionych włosach.
- Ale taka jest prawda, Kelly. Zawsze byłam głupia, nie to, co ty. Ty jesteś mądra i zdolna, wszyscy cię uwielbiają. Ty na pewno byś na takie coś nie pozwoliła.
- A nie pamiętasz, co było z Evanem?
- Ale to było co innego. Chciałabym być taka jak ty.
Nic już nie odpowiedziałam, tylko przytuliłam ją jeszcze mocniej.
- Chcę stąd wyjechać, chcę wrócić do taty.
- Zawiozę cię tam, jeśli chcesz.
- Tak, chcę. - Oksana wysunęła się z moich ramion i otarła łzy ze spuchniętej od płaczu twarzy. - Ale najpierw chcę się zmienić, chcę inaczej wyglądać, żeby już nikt więcej nie nazywał mnie pustą blondyną. Żebym mogła wyjść na ulicę, żeby nikt nie wiedział, że ja to ja.
- Chcesz obciąć włosy? - zapytałam spokojnym tonem.
- I przefarbować. Mamy farbę?
- Nie, ale mogę później pójść kupić.
- Kochana jesteś. - Oksana delikatnie się uśmiechnęła i znów chwyciła w dłoń nożyczki. - Mogłabyś?
- Jasne. - Przejęłam od niej przedmiot, a ta się odwróciła. Chwyciłam blond włosy, pytając, na jakiej długości je uciąć.
- Do ucha. - Oksi wzięła głęboki oddech. Zrobiłam to samo i zabrałam się do pracy...
***
- Nie, żebym się wtrącał, ale rozmawiałem wczoraj z kuzynem Jareda Dorianem. Facet jest prawnikiem, przedstawiłem mu tak mniej więcej sytuację i powiedział, że możesz śmiało pozwać matkę i Dereka, bo nie ma szans, byś tej sprawy nie wygrała - rzucił Neil, gdy postawiłam przed siostrą kubek gorącej melisy.
- Mówiłam już, że nie chcę iść z tym do sądu.
- Ale dlaczego?
- Bo nie chcę.
- Będą musieli zapłacić ci odszkodowanie, przy dobrym prawniku można wyciągnąć niezłą sumkę - dodał Stevens, patrząc zachęcająco na Oksanę.
- A co mi po niezłej sumce, kiedy stałam się pośmiewiskiem całego kraju i to jeszcze przez własną matkę i faceta? - Do jej oczu znów napłynęły łzy. Położyłam dłoń na jej dłoni i delikatnie ją zacisnęłam.
- No tak, o tym nie pomyślałem. No, ale pozwolisz, żeby uszło im to płazem?
- Nie ujdzie - odpowiedziałam za siostrę. - Tata już o wszystkim wie, matka nie ma co się w domu pokazywać. Straciła też swoją jedyną podopieczną, więc jest również bezrobotna.
- Chyba, że zacznie pracować dla Dereka. - Oksana przetarła dłonią oczy, po czym zacisnęła ją na parującym kubku.
- Wszystko możliwe, w końcu zrobili mu razem niezłą reklamę, ale jestem pewna, że prędzej czy później i jemu powinie się noga.
- Od kiedy wierzysz w cuda? On jest teraz na szczycie.
- Jak będzie trzeba, to sama go z niego zepchnę. Nikt nie będzie w tak podły sposób wykorzystywał mojej siostry, nikt. A już na pewno nie jakiś marny choreografik z wydepilowanymi nogami.
- Facet depiluje nogi? - Twarz Neila wykrzywił grymas ogromnego obrzydzenia.
- Żeby tylko nogi.
- Transwestyta z niego czy co?
- Artysta - rzuciła nad wyraz ironicznym tonem Oksana.
- Taki z niego artysta, jak ze mnie kulturystka. Zresztą nie rozmawiajmy już o nim. W weekend zabierzemy cię do Ventury, tam zaczniesz wszystko od nowa.
- Mam nadzieję. - Oksi posłała mi delikatny uśmiech, przesuwając kciuk po moich kostkach. Może i nie jest najbardziej rozgarniętą kobietą na świecie, ale to moja siostra, kocham ją i nie pozwolę na to, by działa się jej krzywda. Nigdy...
***
Jeszcze raz zanurzyłam dłoń w swojej torebce i kiedy znów nie wyczułam paczki gumy do żucia, wysypałam całą jej zawartość na stolik. Poczułam ogromną ulgę, kiedy na szczycie niedużej kupki szpargałów zobaczyłam zielone opakowanie.
Guma to jedyna rzecz, która ostatnimi czasy ratuje mnie przed wymiotami w miejscach publicznych, bez niej nawet nie ruszam się z domu.
- Kell, już jest twoja taksówka - doszedł mnie z salonu głos Neila, który powoli zaczyna dochodzić do siebie po wczorajszej popijawie.
- Ok. Będę za jakąś godzinę, nie zapomnij naprawić świecznika.
- Nie możesz ty tego zrobić? - zapytał wyraźnie wymuszonym, zmarnowanym tonem, wychylając się zza ściany.
- Ty go zabiłeś, nie ja, więc ty go wskrzesisz.
- Zabiłem?
- Tak wczoraj powiedziałeś, nie pamiętasz? - Uniosłam wymownie brwi, a Stevens pokręcił przecząco głową. - Tak myślałam. - Z lekkim uśmiechem nacisnęłam klamkę drzwi wejściowych.
Dwadzieścia minut później byłam już w sklepie kosmetycznym i wybierałam odpowiednią farbę dla swojej siostry, która z oczywistych względów nie mogła i nie chciała mi towarzyszyć. Przechadzałam się między półkami, kompletnie ignorując robiących mi zza szyby zdjęcia paparazzich i patrzących na mnie klientów sklepu.
Mimowolnie wyobrażałam sobie, że te hieny na zewnątrz to te same świnie, które rzuciły się dziś na moją siostrę, a ci wszyscy ludzie w środku to ci komentujący w sieci ignoranci, wyzywający ją od najgorszych, nie mając nawet pojęcia, jak to wszystko naprawdę wygląda.
Te myśli sprawiają, że mam ochotę ich wszystkich zwyzywać, ale wiem, że to byłoby idiotyczne, choć z pewnością oczyszczające.
Gdy w końcu wybrałam odpowiedni odcień brązu, stanęłam w kolejce, cierpliwie znosząc szepty stojących przede mną nastolatek.
Czasami mam wrażenie, że ludzie myślą, że aktorzy noszą głowy tak wysoko, że nie słyszą tego, co mówią "zwykli śmiertelnicy" stojący przed ich nosem. Panny przede mną szeptały o moim dawnym związku z Jaredem i tym, że z pewnością chciałam się tylko na nim wypromować.
Nie odezwałam się, publiczne, słowne przepychanki nie są w moim stylu.
- No proszę, proszę, kogo ja tu widzę.
Odwróciłam głowę i zobaczyłam szeroko uśmiechniętego Spencera. Również posłałam mu uśmiech i już zamierzałam się odezwać, lecz ten mnie wyprzedził.
- Jesteś strasznie blada, źle się czujesz?
- W Londynie złapałam zatrucie pokarmowe i jakoś nie mogę się wyzbyć niektórych objawów.
- A byłaś z tym u lekarza? - zapytał troskliwym tonem?
- Nie, nie mam na to czasu.
- W takim razie go znajdź, bo nie pozwolę na to, by moja główna gwiazda męczyła się podczas promocji. Jutro masz iść się przebadać, czy ci się to podoba, czy nie.
- Ale...
- Żadnych ale. Zaraz podam ci numer mojego znajomego lekarza, przebada cię od ręki, nie będziesz musiała czekać nie wiadomo ile. - Mężczyzna zanurzył dłoń w kieszeni swoich jeansów, wyciągnął z nich wysłużony telefon i po krótkiej chwili szukania, podał mi numer doktora Hergona.
- Powołaj się na mnie.
- Ok.
- Masz do niego zadzwonić zaraz po powrocie do domu. Wieczorem sam się z nim skontaktuję, żeby się upewnić, że umówiłaś się na wizytę - dodał tonem, który przypomniał mi ton głosu mojego taty.
- Na pewno się umówię. - Uśmiechnęłam się nieznacznie i schowałam swoją komórkę z powrotem do torebki.
Po powrocie do domu nałożyłam siostrze farbę i zgodnie z poleceniem szefa, umówiłam się na popołudniową wizytę u lekarza.
***
- Niech pani siada, pani Tucker. - Na oko czterdziestoletni mężczyzna wskazał mi obite jasną skórą krzesło stojące tuż przy jego biurku. - Co pani dokładnie dolega?
- Jakieś dwa tygodnie temu zatrułam się mrożoną lasagną i od tamtej pory męczą mnie nudności i wymioty. Do tego doszedł jeszcze stres związany z kłopotami rodzinnymi - wyjaśniłam nieco spięta. Nie lubię wizyt u lekarzy, strasznie mnie stresują. Nigdy nie wiem, co mam mówić i jak dokładnie wyjaśnić to, co mi dolega.
- Rozumiem. Najpierw zrobimy USG, a potem pójdzie pani na badanie krwi, dobrze?
- Dobrze. - Uśmiechnęłam się nieznacznie, choć tak naprawdę miałam ochotę krzyknąć. Od małego nienawidzę igieł, a pobieranie krwi to dla mnie podwójna tortura. Nie dość, że mnie kują, to jeszcze muszę oglądać płyn ustrojowy, na którego widok robi mi się słabo, istny koszmar.
- W takim razie zapraszam za parawan.
Wstałam z miejsca i ruszyłam za doktorem do ogrodzonej białą zasłonką części gabinetu, gdzie stał rozkładany fotel i odpowiednia aparatura.
- Proszę się położyć i podciągnąć bluzkę.
Zrobiłam to, o co poprosił Hergon i zaraz po tym poczułam niezbyt przyjemny chłód na swoim brzuchu.
- Żel jest zimny.
- Zauważyłam.
Brunet uniósł kąciki ust i przyłożył do mojego brzucha coś, co przypominało maszynkę do strzyżenia włosów.
Sunął nią po mojej skórze, nie odrywając wzroku od sporego ekranu, na którym ja widziałam tylko zupełnie nic mi nie mówiące kształty.
- I co? - zapytałam, gdy przez dłuższą chwilę doktor nie odezwał się nawet słowem.
- Już wiem, co jest przyczyną pani objawów. Nie jest to ani stres, ani przewlekłe zatrucie.
- Boże, mam raka?! - zapytałam ze sporym przerażeniem w głosie.
- Nie, nie ma pani raka - odpowiedział z serdecznym uśmiechem.
- To co mi jest? Niech pan mówi, bo ja tu zaraz zawału dostanę.
- No cóż, jest pani w ciąży.
- Co?! - wrzasnęłam mimowolnie i w ostatniej chwili powstrzymałam się przed zerwaniem się z pozycji leżącej.
- Będzie pani mamą, pani Tucker. Płód jest jeszcze bardzo malutki, to góra drugi, trzeci tydzień.
Drugi tydzień, co ja robiłam dwa tygodnie temu? Byłam w Londynie, spotkałam się z Neilem, kochaliśmy się bez zabezpieczenia.
- Boże...
- Nie cieszy się pani?
- Jestem po prostu w lekkim szoku.
- Nic dziwnego, w końcu ciąża to duża rzecz. Zaraz skieruję panią do ginekologa, chyba, że woli pani pójść do swojego.
- Tak, pójdę do swojego - wydukałam machinalnie.
W mojej głowie dzieje się teraz coś, co można przyrównać do pomieszania z poplątaniem. To wszystko wydaje mi się być cholernie surrealistyczne, mimo iż ciąża to przecież rzecz jak najbardziej naturalna. Mam dwadzieścia osiem lat, jakiś czas temu odstawiłam pigułki, uprawiałam seks bez żadnego zabezpieczenia, więc dlaczego myśl, że ja i Neil mogliśmy wpaść nawet nie przyszła mi do głowy? Prędzej spodziewałam się jakiegoś guza niż ciąży. Czy to nienormalne?
Boże, zostanę mamą, pierwszy raz będę za kogoś tak naprawdę odpowiedzialna, dam komuś życie, wydam na świat malutkiego człowieka. To jest niesamowite, cholernie niesamowite i cholernie przerażające. Tylko co na to Neil? Czy to zaakceptuje, czy potraktuje mnie tak samo jak kiedyś potraktował Kim? Co jeśli mnie zostawi? Co jeśli zostawi nas? Co jeśli rola przyszłego ojca znów go przytłoczy? Co jeśli będzie chciał, żebym zabiła to dziecko? Czy jest do tego zdolny? A może zmienił się na tyle, by w końcu zachować się jak prawdziwy mężczyzna? Chcę w to wierzyć, chcę wierzyć, że Neila to nie przerazi, że nie ucieknie od odpowiedzialności, że zaakceptuje tę nową, kosmiczną sytuację. Dowiem się tego dzisiaj, bo nie zamierzam nic przed nim ukrywać. Raz kozie śmierć...
Neil:
- Złaź ze mnie, ty mała paskudo - rzuciłem, ściągając ze swojego torsu zasypiającą chihuahę i chwyciłem leżący na stole telefon, który zaczął wibrować kilka sekund wcześniej.
Na ekranie wyświetlił się rządek nieznanych mi cyfr. Zmarszczyłem czoło i odkaszlnąłem.
- Tak?
- Cześć, tu Kim, dzwonię, żeby poinformować cię, że ja i Dominic mieszkamy teraz u mojej mamy w San Diego. To tak w razie, gdybyś chciał wysłać mu jakąś paczkę na urodziny, czy coś.
- Urodziny? - Ściągnąłem brwi i podrapałem się wolną dłonią po brodzie. Najwyższy czas się ogolić.
- No tak, nawet nie znasz daty urodzin własnego syna. Dla twojej wiadomości, to za dwa dni. Chociaż i tak cię to pewnie nie obchodzi.
Zanim zdążyłem cokolwiek odpowiedzieć, moja była partnerka się rozłączyła. Pokręciłem tylko głową i głęboko westchnąłem, nie zauważając nawet, kiedy do mieszkania weszła Kelly.
- Z kim rozmawiałeś?
- Z Kimberly, mamą Dominica.
- Wiem, kim jest Kim - rzuciła, siadając tuż obok mnie na kanapie. Położyła torebkę na kolanach i spojrzała przed siebie. W tym spojrzeniu dostrzegłem coś niecodziennego.
- No, ale lepiej mi powiedz, co powiedział ci lekarz. Wszystko w porządku?
- Zależy, jak na to patrzeć.
- Nie rozumiem. Możesz jaśniej? - Spojrzałem na Tucker pytającym wzrokiem, a ta tylko wzięła głęboki oddech. - Jesteś na coś chora.
- Nie.
- No to skąd te wszystkie objawy?
- Jestem w ciąży - oznajmiła mi to takim tonem, jakby mówiła o zakupie nowej sukienki, po czym wstała z miejsca i udała się do kuchni.
Przez dłuższą chwilę zastanawiałem się, czy aby na pewno dobrze ją zrozumiałem, albo czy czasem ona sobie ze mnie nie żartuje.
Poszedłem za nią.
- Jak to jesteś w ciąży?
- Normalnie - rzuciła, wlewając wodę do czajnika.
- Ale przecież...
- Kochaliśmy się bez zabezpieczenia, a to wystarczy.
- No tak, ale nie planowaliśmy tego, nie jesteśmy na to gotowi. Nie, no, Kelly, jeśli to jest żart, to proszę, powiedz mi to od razu. - Zbliżyłem się do brunetki, odwracając ją w swoją stronę.
- Nie, Neil, to nie jest żart, będziemy rodzicami. Mógłbyś przynajmniej udawać, że się cieszysz.
- Jezu. - Serce zabiło mi szybciej, a ciało uderzyła fala gorąca. Przetarłem twarz dłonią i oparłem się o szafkę.
- Chcesz herbaty? - zapytała jak gdyby nigdy nic, stawiając napełniony czajnik na kuchence.
- Nie, ja już nic z tego nie rozumiem. Właśnie powiedziałaś mi, że będziemy mięć dziecko, a teraz jak gdyby nigdy nic proponujesz mi herbatę?
- A co mam niby robić, co? Płakać? Lamentować? Rozwodzić się nad tym, jakby to była jakaś wielka tragedia?! - Tucker niespodziewanie podniosła głos. Automatycznie utkwiłem w niej wzrok.
- Nie, zresztą nie wiem.
- Nie jesteśmy parą niedojrzałych małolatów, które baraszkowały pod nieobecność rodziców, wpadły i mogą mieć przez to wielkie kłopoty, jesteśmy dorosłymi, odpowiedzialnymi ludźmi. Jasne, nie planowaliśmy tego, ale stało się i tyle. To nie jest żadna katastrofa, jesteśmy w stanie wychować dziecko, zapewnić mu dobre warunki. Przynajmniej ja jestem. Jak będę musiała, będę się nim zajmować sama. - Ton i mina, z jaką to mówiła, były niezwykle pewne. Nie bała się tego, jak zwykle była w stanie złapać byka za rogi, ale czy mnie na to stać? Mówiąc, że będzie mogła wychowywać dziecko sama, dopuszcza do siebie myśl, że ja znów stchórzę, że trzeci raz podkulę ogon i zachowam się jak niedojrzały dzieciak. Chciałbym tak zrobić, chciałbym teraz spakować swoje rzeczy i przenieść się do San Francisco, ale coś mnie przed tym hamuje, coś każe mi zostać, podjąć się tego wyzwania. Być może to wina szoku, być może jutro albo za tydzień, kiedy przejdę z tym do porządku dziennego, kiedy uświadomię sobie, z czym to się wiąże, zabiorę się i zniknę, ale na dzień dzisiejszy chcę zostać i być przy niej. Przy nich. Może to czysta głupota, ale co mi tam.
- Nie będziesz musiała - rzuciłem, kładąc dłonie na ramionach Tucker. - Zrobimy to razem. Tym razem nie nawalę, obiecuję.
- Nie obiecuj, że nie nawalisz, obiecaj, że postarasz się nie nawalić. Wystarczy, że będziesz się starał, Neil, to mi wystarczy. - Z jej twarzy i głosu zniknęła ta silna pewność, zastąpiło ją coś zupełnie innego. Coś, czego nie jestem w stanie określić słowami.
Ona chce we mnie wierzyć, chce liczyć na to, że jej nie zawiodę, ma nadzieję, że stworzymy rodzinę, prawdziwą rodzinę. Daje mi szansę, być może najważniejszą w moim życiu.
- Wiesz, Kell, boję się, boję się jak cholera. Zaskoczyłaś mnie, mam wrażenie, że to jest sen, że... Że to wszystko... Jezu, nawet nie wiem, co mam powiedzieć. Nie chcę cię zawieść, nie chcę zniszczyć życia tobie i kolejnemu dziecku. Boję się, boję się jak nigdy wcześniej. Nie jestem gotowy na to, by zakładać rodzinę, nie jestem gotów być prawdziwym ojcem, ale cholera jasna, postaram się, zrobię to dla ciebie, bo jesteś tego warta i cholernie cię kocham. Boję się i...
- Zaczynasz się powtarzać.
- Wiem, ale ...
Tu przerwał mi pocałunek, czuły, pełen miłości. Automatycznie go odwzajemniłem, obejmując twarz Kelly dłońmi.
Nie możesz nawalić, nie tym razem, Stevens, nie tym razem...
- Nie, zresztą nie wiem.
- Nie jesteśmy parą niedojrzałych małolatów, które baraszkowały pod nieobecność rodziców, wpadły i mogą mieć przez to wielkie kłopoty, jesteśmy dorosłymi, odpowiedzialnymi ludźmi. Jasne, nie planowaliśmy tego, ale stało się i tyle. To nie jest żadna katastrofa, jesteśmy w stanie wychować dziecko, zapewnić mu dobre warunki. Przynajmniej ja jestem. Jak będę musiała, będę się nim zajmować sama. - Ton i mina, z jaką to mówiła, były niezwykle pewne. Nie bała się tego, jak zwykle była w stanie złapać byka za rogi, ale czy mnie na to stać? Mówiąc, że będzie mogła wychowywać dziecko sama, dopuszcza do siebie myśl, że ja znów stchórzę, że trzeci raz podkulę ogon i zachowam się jak niedojrzały dzieciak. Chciałbym tak zrobić, chciałbym teraz spakować swoje rzeczy i przenieść się do San Francisco, ale coś mnie przed tym hamuje, coś każe mi zostać, podjąć się tego wyzwania. Być może to wina szoku, być może jutro albo za tydzień, kiedy przejdę z tym do porządku dziennego, kiedy uświadomię sobie, z czym to się wiąże, zabiorę się i zniknę, ale na dzień dzisiejszy chcę zostać i być przy niej. Przy nich. Może to czysta głupota, ale co mi tam.
- Nie będziesz musiała - rzuciłem, kładąc dłonie na ramionach Tucker. - Zrobimy to razem. Tym razem nie nawalę, obiecuję.
- Nie obiecuj, że nie nawalisz, obiecaj, że postarasz się nie nawalić. Wystarczy, że będziesz się starał, Neil, to mi wystarczy. - Z jej twarzy i głosu zniknęła ta silna pewność, zastąpiło ją coś zupełnie innego. Coś, czego nie jestem w stanie określić słowami.
Ona chce we mnie wierzyć, chce liczyć na to, że jej nie zawiodę, ma nadzieję, że stworzymy rodzinę, prawdziwą rodzinę. Daje mi szansę, być może najważniejszą w moim życiu.
- Wiesz, Kell, boję się, boję się jak cholera. Zaskoczyłaś mnie, mam wrażenie, że to jest sen, że... Że to wszystko... Jezu, nawet nie wiem, co mam powiedzieć. Nie chcę cię zawieść, nie chcę zniszczyć życia tobie i kolejnemu dziecku. Boję się, boję się jak nigdy wcześniej. Nie jestem gotowy na to, by zakładać rodzinę, nie jestem gotów być prawdziwym ojcem, ale cholera jasna, postaram się, zrobię to dla ciebie, bo jesteś tego warta i cholernie cię kocham. Boję się i...
- Zaczynasz się powtarzać.
- Wiem, ale ...
Tu przerwał mi pocałunek, czuły, pełen miłości. Automatycznie go odwzajemniłem, obejmując twarz Kelly dłońmi.
Nie możesz nawalić, nie tym razem, Stevens, nie tym razem...
***
- Wchodź. - Nie zdążyłem nawet nacisnąć dzwonka, a Jared już otworzył mi drzwi.
- Na pewno nie przeszkadzam? - zapytałem tak dla pewności.
- Na pewno. Mary z Courtney są u Marka, będziemy mogli spokojnie pogadać. - Leto pokierował mnie do salonu, gdzie od razu postawiłem na stole dwa piwa. - Wybacz, ale ja dzisiaj nie piję.
- Nie mów, że dalej męczy cię ten kac.
- Nie, ale przedwczoraj po pijaku trochę narozrabiałem, nie skończyło się to zbyt miło, więc wolę nie kusić losu - wyjaśnił nieco lakonicznie, siadając na niedużej pufie, wcześniej ściągając z niej pluszowego misia. - No to o czym chciałeś pogadać, co?
- Potrzebuję rady.
- Rady? W jakiej kwestii?
- Ciążowej - rzuciłem, otwierając jedną z dwóch szklanych butelek.
- Ciążowej? - Jared spojrzał na mnie dosyć dziwnym wzrokiem. - No chętnie bym ci pomógł, ale nigdy w ciąży nie byłem, więc nie orientuję się w temacie.
- Żarty na bok, stary, to poważna sprawa. Kelly jest w ciąży, a ja nie mam zielonego pojęcia, co mam robić, jak się zachowywać, jak jej pomagać.
- Co?! Czy ja dobrze słyszę? Kelly jest w ciąży?! - Oczy szatyna otworzyły się szeroko, a szczęka nieco obniżyła.
- Taa, właśnie dzisiaj się dowiedziała. Stary, ja nigdy w życiu nie miałem takiego stracha.
- Ja pierdolę. - Leto pokręcił głową i z całego tego szoku chwycił drugą butelkę piwa.
- Jestem totalnie skołowany. Nigdy nie miałem styczności z ciężarną kobietą.
- No przecież masz dwóch synów - zauważył słusznie, biorąc pierwszy łyk pieniącego się trunku.
- No niby tak, ale Kim, matkę Dominica, zostawiłem, jak tylko wyszło, że będziemy mieć dziecko, a o ciąży tej drugiej nawet nie wiedziałem. Boże, nawet nie pamiętam, jak ona ma na imię. - Uderzyłem się otwartą dłonią w czoło i pokręciłem głową, zaciskając palce na rozwichrzonych włosach.
- To faktycznie stawia sprawę w innym świetle.
- Dlatego zwróciłem się do ciebie. Masz dzieci, żonę, pewnie wiesz, co i jak, skoro przechodziłeś przez to dwa razy.
- Raz. O tym, że Courtney jest moją córką, dowiedziałem się dopiero, gdy ta miała roczek, Mary, jak była w ciąży widziałem może ze dwa razy.
- No a Marion?
- W sumie też nie zajmowałem się nią od początku ciąży, no ale większość czasu zaliczyłem, więc mogę ci dać kilka rad.
- Wal. - Wyprostowałem się i skupiłem całą swoją uwagę na słowach Jareda.
- Pytaj się co jakiś czas, jak się czuje, czy możesz coś dla niej zrobić, czy czegoś nie potrzebuje, ale nie za często, bo się na ciebie wkurwi za to, że traktujesz ją jak kalekę. Spełniaj wszystkie jej zachcianki, nawet te najbardziej absurdalne jak lody z bitą śmietaną i ogórkiem.
Wykrzywiłem się nieznacznie.
- Kupuj jej kwiaty, słodycze i trzymaj rączki przy sobie, chyba, że sama będzie miała ochotę pobaraszkować.
- No to można się kochać z kobietą w ciąży? - spytałem zaskoczony.
- Przez kilka miesięcy tak, potem możesz liczyć już tylko na substytuty, o ile będzie miała na to ochotę. Co jeszcze, jeśli nie chcesz, by rozwaliła ci czymś głowę, nie wybieraj sam imienia dla dziecka i pod żadnym pozorem nie rozmawiaj z nią o innych kobietach, szczególnie o tych, o które może być zazdrosna. Nie obrażaj się na nią, kiedy bez powodu zwyzywa cię od tępych chui, to przez hormony. Proponuj jej masaże, spacery, wspólne wieczory, kąpiele, czytaj z nią te głupawe poradniki dla przyszłych rodziców, jak będzie chciała, zapisz się z nią do szkółki rodzenia, chodźcie razem oglądać rzeczy dla dziecka, przygotuj maluchowi pokoik...
- O cholera! - rzuciłem przerażony.
- Co?
- Nie mamy wolnego pokoju! Trzeba będzie kupić większe mieszkanie!
- Spokojnie, na to będzie czas. A tak w ogóle, to który to miesiąc?
- Drugi albo trzeci tydzień, sam już nie wiem, wszystko mi się we łbie plącze. - Zacisnąłem mocno powieki i złapałem się za głowę.
- Spokojnie, Neil, będzie dobrze, dasz sobie radę.
- A co jeśli nie? A co jeśli znowu stchórzę i zostawię ją tak samo jak Kim?
- Kochasz ją? - odpowiedział pytaniem na pytanie.
- Jak cholera.
- Więc jej nie zostawisz. Będziesz się bał, będziesz o tym myślał, ale za chuj jej nie zostawisz, gwarantuję ci to. No i jeszcze jedna rada, jeśli chcesz być przy porodzie, nałóż kask na głowę, będzie mniej bolało, jak walniesz w podłogę.
- Aż tak?
- Aż tak, stary, aż tak. Powiem ci jedno, po zobaczeniu porodu Marion, cieszę się, że nie jestem kobietą, naprawdę.
- No to wypijmy za to, że jesteśmy facetami.
- Wypijmy.
Po pomieszczeniu rozniósł się odgłos odbijającego się od siebie szkła i zaraz po nim nastąpiła długa cisza.
Znów będę ojcem, znów będę ojcem...
Harry:
- Jackobson, widzenie - usłyszałem i natychmiast podniosłem się z pryczy z nadzieją, że to Marion. Mimo iż jej ostatnia wizyta pozbawiła mnie wszelkich złudzeń, pragnąłem ją jeszcze raz zobaczyć. Ją, Polly i mamę. Chciałem mieć je wszystkie przy sobie, by chociaż przez moment znów czuć się jak normalny, wolny człowiek.
Wolność, nigdy nie sądziłem, że ją stracę i to jeszcze przez coś, czego nawet nie zrobiłem.
Wiedziałem, że Roxanne potrafi być wyrachowana i podła, ale nie przypuszczałem, że posunie się do takiego czegoś. Ukartowała sobie to wszystko, a ja dałem się podejść jak jakiś niedoświadczony przedszkolak. Wszystko sobie dokładnie przemyślała, wiedząc, że nie będę miał, jak się bronić. Dla faceta taka sprawa jest z góry przegrana i ona doskonale o tym wiedziała. Obiecała, że mnie zniszczy i wygląda na to, że jej się udało. Jestem pewien, że przegram tę sprawę i nawet Dorian mnie nie wybroni. Bo jak w moją niewinność mają uwierzyć obcy ludzie, skoro nie wierzy w nią nawet moja żona?
Pójdę siedzieć, udupią mnie na kilkanaście lat i już się z tym pogodziłem. Straciłem wszelką nadzieję, już nic mi nie pomoże, więc musiałem pogodzić się z losem. Boję się, oczywiście, że się boję, ale za głupotę trzeba płacić.
Gdybym dotrzymywał wierności Marion, do niczego by nie doszło. Ale ja oczywiście musiałem robić wszystko po swojemu, nie potrafiłem nad sobą zapanować i teraz mam.
Głupota ludzka nie zna granic.
- Masz piętnaście minut - oznajmił strażnik, wpuszczając mnie do pomieszczenia dla odwiedzających.
Przy jednym z kilku kwadratowych stolików zamiast swojej żony zobaczyłem Nelsona i od razu zrobiło mi się gorąco. Był ostatnią osobą, której się tu spodziewałem, nie mam bladego pojęcia, czego mógłby ode mnie chcieć. To znaczy mam, chce mi obić ryj. Pewnie zapłacił strażnikom za to, by udawali, że nic nie widzą, albo i oni się na mnie rzucą. Okopią mnie i spałują. Już po mnie.
Przełknąłem głośno ślinę i zrobiłem niepewny krok w stronę powoli wstającego z krzesła mężczyzny.
- Harry.
- Panie Nelson.
- Siadaj.
Zająłem miejsce na przeciwko męża swojej byłej szefowej i zacząłem uderzać nerwowo butem w podłogę.
Przez dłuższą chwilę żaden z nas nie powiedział ani słowa. Ja nie miałem odwagi, a on? Nie mam pojęcia, po prostu na mnie patrzył.
W końcu zaczęło mi to niezwykle ciążyć, więc wziąłem głęboki oddech i zdecydowałem się odezwać jako pierwszy.
- Wiem, że ma pan pewnie ochotę mnie zabić, ale...
- Chcę, żebyś był ze mną szczery, Harry. Miałeś romans z moją żoną?
- Słucham? - Spojrzałem na niego zaskoczony.
- Mogę ci pomóc, musisz mi tylko powiedzieć prawdę. Sypiałeś z Roxanne?
- Tak - wydukałem, spuszczając głowę.
- Od dawna?
- Od pierwszej delegacji.
Mężczyzna wypuścił głośno powietrze nosem i pokręcił głową.
- Te wasze pozostałe delegacje to był pic na wodę, co?
- Tak. Jeździliśmy wtedy do Vegas.
- Wiedziałem - prychnął ironicznie, splatając ze sobą leżące na szarym blacie dłonie.
- Wiedział pan?
- Nie wiem, czy wiesz, ale przenieśliśmy się tutaj z Kentucky po tym, jak moja żona została wykorzystana przez swojego podwładnego. Facet poszedł siedzieć, wyszedł tydzień temu i poprosił mnie o spotkanie. Przyjechał specjalnie z Frankfortu. Spotkaliśmy się i wyznał mi coś bardzo ciekawego. Powiedział, że on i moja żona mieli romans, że zamiast na delegacje, jeździli do kasyn i przepuszczali tam wszystkie pieniądze, jakie zabierała ze sobą Roxanne. Ale to nie wszystko, powiedział, że moją żonę kręcił sadomasochistyczny, wyuzdany seks. Nie mogłem w to uwierzyć, myślałem, że facet chce się na niej zemścić, że chce rozbić nasze małżeństwo, żeby odegrać się na mojej żonie. Powiedział, żebym zajrzał do jej komputera i wszedł w pewien chroniony hasłem folder. Nie znam się na komputerach, więc poprosiłem o pomoc znajomego informatyka. Pod nieobecność Roxanne włamaliśmy się do tych plików i... - Tu przerwał i przetarł mokrą od potu twarz drżącą dłonią. - Były tam różne zdjęcia i nagrania z jej udziałem, na których był też Henry, ten były pracownik. Wszystkie pokazywały ją podczas tych świńskich, zboczonych czynności. Harry, dosłownie zwymiotowałem, kiedy zobaczyłem film, na którym leżała przywiązana do łóżka i uprawiała z nim seks analny, wykrzykując przy tym najgorsze przekleństwa i bluźnierstwa. Henry chciał to przerwać, nie chciał już dłużej oszukiwać swojej żony, więc...
- ... upozorowała gwałt - dokończyłem za niego.
- Dokładnie. Wczoraj znów się z nim spotkałem, opowiedział mi o tym, jak podstępem zwabiła go do siebie i urządziła tę chorą zabawę, podczas której ją bił, gryzł, przyduszał. Na drugi dzień przyszła do niego policja, został aresztowany za brutalny gwałt. Z tobą było tak samo, prawda? - Spojrzał na mnie uważnie, przełykając głośno ślinę.
- Tak. Przez kilka dni się do mnie nie odzywała, a potem tamtego wieczoru wezwała do siebie. Zaczęła mówić o mojej żonie, o tym, że muszę się czuć samotny po tym, jak wyrzuciła mnie z domu. Zaproponowała seks, zgodziłem się. Nie wiem dlaczego, ale się zgodziłem, chociaż pamiętałem, jak mówiła, że się na mnie zemści za to, że zignorowałem ją w Vegas.
- Słuchaj, zawsze cię lubiłem, więc nie chcę, żebyś skończył tak jak Henry. Podaj mi dokładne adresy hoteli, w których się zatrzymywaliście, miejsca, w których razem bywaliście. Mam znajomego detektywa, który postara się znaleźć dowody na to, że było coś między wami. Roxanne o niczym nie wie, w sądzie będzie szła w zaparte. Jeśli chcesz wyjść z tego cało, musimy mieć mocne dowody.
- Dlaczego w ogóle mi pan pomaga?
- Bo chcę, żeby ta suka zapłaciła za to, że przez tyle lat robiła ze mnie rogacza - wycedził z pogardą w głosie, opierając się o twarde krzesło.
- A na mnie pan nie jest zły?
- Jesteś ofiarą tak samo jak ja, nie mogę cię o nic obwiniać. Tak więc tak jak prosiłem, zrób listę i przekaż ją swojemu adwokatowi, resztą zajmie się mój człowiek.
- Nie wiem, jak ja się panu odwdzięczę.
Mężczyzna nic już nie odpowiedział, tylko wstał i ruszył w stronę wyjścia.
Jeśli mu się uda, będę wolny, oczyszczą mnie ze wszystkich zarzutów i może wtedy Marion znów spojrzy na mnie łaskawszym okiem i da mi szansę...
............................................
- Tak wiem, że ciąża Kelly była oczywista i każdy się tego spodziewał, ale cóż, te rozdziały to już zlepek wszystkich pomysłów, dróżka prowadząca do epilogu i już nawet nie zależy mi na zaskakiwaniu czytelnika. To znaczy zależy, ale jestem realistką, więc nawet nie udaję, że wierzę w to, że jestem jeszcze w stanie kogokolwiek, jakkolwiek zaskoczyć :)
- Kilka razy wspominałam o tym, że Kelly jest fanką Johnny'ego Deppa (jakąś moją cechę w końcu musiała mieć), więc zdecydowałam się wcisnąć w jej usta moje słynne jak Johnny'ego Deppa kocham (kto mnie śledzi na Twitterze, wie, o czym 'mówię' :P), bo pierwotne jak Boga kocham, jakoś przy przepisywaniu mi zgrzytało. Po co o tym wspominam, nie wiem, ale co tam :p
- Miałam ambitny plan opisania całej tej sytuacji z "atakiem" w sklepie i obcinaniem włosów z perspektywy Oksany, jednak umysł starszej Tucker okazał się być zbyt mrocznym miejscem i wybrałam perspektywę jej młodszej siostry.
- Teraz, jako że to ostatni rozdział w tym roku, wypadałoby złożyć życzenia, prawda? Tak więc życzę Wam cierpliwości do mnie i moich wypocin, weny komentarzowej (tak, to paskudnie egoistyczne, ale whatever :P), wytrwania tych kilku miesięcy, które przyjdzie nam jeszcze ze sobą spędzić i braku rozczarowania tym, co tu jeszcze przeczytacie :)
Wiem, że pewnie masz ochotę mnie poćwiartować. Długo mnie tu nie było, nie skomentowałam jeszcze poprzedniego rozdziału i tego na Mwadg, ale cały czas o tym pamiętam. Grudzień to dla mnie deko koszmarny miesiąc, sama chwilowo zaprzestałam pisania, ale powoli zaczynam zbierać się w sobie. To nie usprawiedliwienie, ale chcę byś wiedziała, że pamiętam, czytam i nadrobię. Zobaczyłam dzisiaj powiadomienie na tt, od razu zabrałam się za czytanie chociaż oglądałam film. I dobrze zrobiłam, bo rozdział naprawdę mi się podobał, chyba wiesz nawet dlaczego.
OdpowiedzUsuńDawno nie było perspektywy Kelly. Lubię jej przemyślenia, są o wiele dojrzalsze, niż były kiedyś, zresztą każdy z Twoich bohaterów dojrzał. Fakt, jak tylko wspomniała, że od dłuższego czasu męczą ją nudności, od razu z nadzieją pomyślałam o ciąży. Chociaż nie bardzo umiem wyobrazić sobie Kelly w roli matki (sama nie wiem dlaczego), to cieszę się, że podarowałaś jej ten stan. Kelly mimo tego wszystkiego co przeszła, jest cholernie silną osobą, jedną z najsilniejszych, jakie tu występują. Wszystko, co zaszło w jej życiu, tylko wzmocniło jej charakter. To dobrze:)
Powrót Neila do mieszkania był bardzo zabawny:D Uwielbiam pijanych facetów w opowiadaniach, o ile dopasuje im się zabawne teksty, a Tobie to dobrze wyszło:) W tym rozdziale zauważyłam jedną zmianę. Nie wiem, czy celową, czy nie, ale ją zobaczyłam. Otóż Oksana. owszem, nadal nie błyszczy inteligencją, ale jakby tak trochę dojrzała? Czy mi się tylko wydaje? Wreszcie jakby zaczęła dostrzegać pewne sprawy. Szkoda tylko, że dopiero po takiej aferze i przypłaceniu tego swoją osobą. Za to Kelly jest wspaniałą siostrą. Oksana przecież też nie była zawsze dla niej dobra, a ona mimo wszystko jej pomaga. Dla Kelly wielki plus. Kochana! Umiesz zaskakiwać! Nigdy nie twierdź, że jest inaczej.
Postawa Kelly co do ciąży. Nie spodziewałam się, że tak to zaakceptuje. owszem bała się, ale od razu przyjęła do wiadomości, że zostanie matką i że nie zostawi tego dziecka. I Neil. Wiesz, może to tylko moje odczucia, albo sympatia do niego, ale ten facet cholernie dojrzał. Nie wiem czy najbardziej ze wszystkich, ale ogromnie! Pięknie się zachował, naprawdę, biję mu teraz pokłony. Wątpliwości wątpliwościami, ale liczę i błagam Cię, by wytrwał w postanowieniu. Kiedy objął ją w kuchni, gdy się całowali, to aż mnie za serducho ścisnęło. Po tylu bojach, cierpieniach, wzajemnych koszmarach, wreszcie mają okazję, by stworzyć razem rodzinę. Proszę Cię, daj im to:))) Zrób to chociażby dla mnie?:)
Część Neila i Kelly czytałam, czytałam i czytałam i nie chciałam, by się skończyła. Wiesz jak bardzo uwielbiam Shannona? Chyba Neil przebił jego pozycję:)))))
I Harry. Jak dla mnie ten robak mógłby zgnić w tym więzieniu. U mnie już zawsze będzie na straconej pozycji. Wolałabym, by Marion znalazła sobie kogoś innego, ale coś czuję, że chyba ich nam pogodzisz.
Piękny rozdział na zakończenie roku. Cieszę się, że zaliczyłaś z nami kolejne 12 miesięcy. Ja od siebie życzę Ci mnóstwa stałych i wiernych czytelników:* Zasługujesz na to, jak nikt inny
<3 Wszystkiego najlepszego w Nowym Roku 2013 Marion:*
A wiesz, że wcale nie mam? Jesteś jedną z bardzo niewielu osób, których jestem pewna i wiem, że nawet jeśli jakiś tam jeden czy dwa rozdziały im umkną, to i tak przy mnie zostaną, tak więc w tej kwestii spoko, loko, luz :)
UsuńHa, doceniam poświęcenie, naprawdę i cieszę się, że było warto go dokonać ;)
Fakt, wszystkie postaci są o wiele bardziej dojrzałe, w końcu to naturalna kolej rzeczy, bo w sumie ja dojrzałam jako autorka (jako człowiek wciąż jestem na poziomie pięciolatka :P) i zaczęłam inaczej patrzeć na swoje postaci i ich losy.
Nic dziwnego, w końcu u każdej mojej bohaterki przed ciążą są uciążliwe mdłości, więc nawet nie liczyłam, że stan Kelly będzie jakimś zaskoczeniem dla kogokolwiek ;)
Tak, Oksana w tym rozdziale jest nieco dojrzalsza niż zwykle, a to głównie dlatego, że przeżyła traumę i myślę, że nawet w najgłupszych ludziach takie rzeczy wywołują jakieś głębsze refleksje, a czy ta zmiana u panny Tucker jest stała, na cóż, wszystko wyjdzie w praniu ;)
To są już moje osobiste obserwacje - jak relacje między rodzeństwem by na co dzień nie wyglądały, tak w razie kłopotów nie odmawiają sobie bezinteresownej pomocy i wsparcia.
Umiem? Awww, jak miło to przeczytać w chwilach zwątpienia <3
Neil to Neil, ale mimo wszystko jego też nie ominęła fala dojrzewania :) Jak to będzie z ich rodzinką to wszystko się okaże, tak więc cierpliwości ;)
Skoro wspomniałaś o Shannonie, to zdradzę, że możesz się go spodziewać już w kolejnym rozdziale :)
Oj, nawet odrobinkę mu nie współczujesz? Twarda jesteś :D
Uwielbiam słowo piękny, jest takie piękne :) Ja też się cieszę, bo blogi to jedyna rzecz, która jest dla mnie naprawdę ważna i dzięki której czuję się choć odrobinę wartościowa i jestem naprawdę wdzięczna tym, którzy trwają przy mnie od samego początku i tym, którzy dołączyli troszkę później, ale nie planują odchodzić, a do tych, co odeszli mam ogromny żal i niech idą w cholerę, tak, niestety ostatnimi czasy nie potrafię wybaczać, staram się być twardsza :D
Dziękuję serdecznie za życzenia ;*
Mój ostatni komentarz był troszkę krótki, więc tym razem postanowiłam wysilić mój mózg i wystukać na tej klawiaturze coś sensownego. Więc od razu jak przeczytałam kawałek rozdziału, gdzie wspomniałaś Johnny'ego zapisałam sobie na kartce, żeby o tym wspomnieć w komentarzu. Więc..OMG KOCHAM TEN MOMENT. podoba mi się wątek Harry'ego, fajnie jakby wrócił do Marion, ale żeby się zmienił i wgl. żeby był lepszy dla swojej rodziny. Jak wiesz, czekam na perspektywę Mary, ASDFGHJKL nawet nie wiesz jak czekam :) No ale na wszystko przyjdzie czas. Jak mówiłaś, że zbliżamy się do końca tej historii..to jest okropne jak ten czas zleciał, pamiętam jak zaczynałam czytać i jak byłam przerażona ilością rozdziałów..teraz chciałabym żeby ciągnęły się one w nieskończoność, ale życie bywa jakie jest więc nic z tym nie zrobie. Rozdział odbieram baardzo baaaardzo pozytywnie ;)
OdpowiedzUsuńPOZDRAWIAM i przepraszam za wszelkie błędy w komentarzu. xx
Krótki, długi, nieważne, ważne, że jest, że dzielisz się swoją opinią :)
UsuńBo z Johnnym to tak samo jak ze Scottym, wszyscy go kochają :D
Jesteś pierwszą osobą, która kibicuje Marion i Harry'emu mimo tego, co ten jej zrobił :)
Perspektywa Mary będzie chyba za dwa rozdziały, nie pamiętam dokładnie, a nie chce mi się wstawać, żeby zobaczyć w zeszycie :P Ale będzie, w którymś z najbliższych rozdziałów będzie na pewno ;)
Fakt, wciąż bardzo wyraźnie pamiętam dzień, w którym zaczęłam to pisać i jak pomyślę sobie, że to już ponad dwa lata, to aż nie mogę uwierzyć, pierwszy raz w życiu nie rzuciłam historii po kilku rozdziałach.
Taa, mnie też ta ilość by przeraziła i chyba bym sobie odpuściła czytanie, więc podziwiam wytrwałość i jestem przede wszystkim za nią niesamowicie wdzięczna :)
Serio, jestem pierwszą osoba kibicująca Harry'emu i Marion ? Myślałam, że jest nas więcej..serio. MAm jedno bardzo ważne pytanie, które wierci mi dziurę w mózgu..czy Mary umrze. Wiesz jakie to jest okropne dla mnie..świadomośc, że jej może nie być, chociaż i tam nie istnieje w realnym życiu..OKEEEEJ, MOJA WYOBRAŹNIA ZACZYNA MNIE PRZERAŻAĆ
UsuńSerio, a przynajmniej jedyną, która o tym pisze :)
UsuńWszystko w swoim czasie, kochana, wszystko w swoim czasie ;)
Czytanie Twojego opowiadania jest znacznie ciekawsze niż ponowne zagłębianie się w "Pierwsze lata rządów Stanisława Augusta" i innych beznadziejnie nudno opisanych tematów (o dziwo do niedawna kochałam historię), więc zabieram się za czytanie.
OdpowiedzUsuńKelly, Kelly... Musiałam wejść z zakładkę 'Bohatrowie', żeby sobie coś o niej przypomnieć, bo szczerze powiedziawszy, to chyba mi jakoś wyleciała z głowy... Ta cała scena wydaje mi się bardzo zabawna. Kurcze, niektóre babki to z tego mogłyby zrobić niezłą aferę :D. Hahaha, Johnny Depp! Jejku, moja profesorka z polskiego jest nim tak zafascynowana, że nie byłoby dnia, kiedy by o nim chociaż raz nie wspomniała. Ale nie ma się co dziwić, chłop ma ogromny talent!
Ojejku, współczuję Oksanie. Dziewczyna nie ma teraz życia, ale... No w sumie sama nie wiem, co mam o tym myśleć. Dobrze, że ma taką siostrę, że zawsze jej pomoże.
Coś mi się wydaje, że Kelly najzwyczajniej w świecie jest w ciąży. TA-DAM, ZGADŁAM :D. Teraz tak się zastanawiam, jaka płeć, ale obstawiam chłopczyka. (I od razu przed oczami staje mi Scotty O.o). Neil, ogarnij się, nie bądź boi-dupa! Do trzech razy sztuka, może się zmieni :D Kibicuję im, naprawdę :)
Tak! Dokładnie opisałaś męską rozmowę! Takie duże dzieciaki z nich, jeeeejku :D Taaa, Jared niezłych rad mu udzielił. Ale mimo to nie potrafię się przestać śmiać. Chyba najlepsza scena z tego rozdziału!
Frankfort... Już miałam pisać, że chyba literówkę masz, ale przecież jest taka miejscowość :) (Pomyślałam przez chwilę o Frankfurcie).
Hmm... Fajnie, że koleś chce pomóc i Harry być może wyjdzie na wolność. I Marion go kocha/ła, ale zdrada to zdrada i nie wiem, co o tym sądzić. Sama bym nie wiedziała, co zrobić. Bo ten pewnie będzie się tłumaczyć, że wykorzystywała, blabla, ale to kurcze! Mógł się nie dać! >.<
I tak już pomijając rozdział, który oczywiście mi się podobał. Marion, naprawdę chciałabym Cię przeprosić za tą akcję z Fallen-Man u mnie, ale kurcze... Nie wiem co robić, bo sypie się z tym pisaniem i doszłam do wniosku, że będzie lepiej dla mnie i dla opowiadania, jeśli z nim skończę. Nie chcę, abyś czuła do mnie jakiejkolwiek urazy, bo mam wrażenie, że właśnie tak jest i... No kurcze pieczone z warzywami... :c
Ja Tobie również życzę udanego, szczęśliwego, wymarzonego 2013 Roku! ;*
Oczywiście, że ciekawsze, nie ma co do tego najmniejszych wątpliwości :D
UsuńBo ja do pijanych mężczyzn mam raczej samcze podejście - nie robić z tego afery, nie ględzić im nad uchem, jakie to zapijaczone świnie, kiedy to wracają zachlane do domu. Nie ma co prawić morałów, bo to po pijaku i tak nie zrozumie i to przeniosłam na Kelly, dodając do scenki trochę humoru, bez którego mimo wszystko nie wyobrażam sobie żadnej historii pisanej :)
Johnny'ego Deppa to ja kocham miłością nieograniczenie nieograniczoną. To jest mój mąż, chociaż on o tym nie wie, ale nieważne :D
Tak, w scenę rozmowy między Jayem i Neilem też starałam się wplątać trochę humoru, napisać ją tak z przymrużeniem oka, żeby rozluźnić atmosferę po tych chaotycznych przemyśleniach i obawach pana Stevensa.
A wiesz, że tak czułam, że ktoś mógłby to uznać z literówkę? Oczywiście nie było opcji, bym zrobiła błąd, bo skorzystałam z usług cioci Wikipedii, kiedy to szukałam stolicy Kentucky (to też ukłon w stronę Deppa).
Przyznaję, bardzo mnie rozczarowałaś i zrobiło mi się naprawdę przykro, kiedy przeczytałam tę informację, no i już w ogóle we mnie zawrzało, gdy podałaś powód. Miałam ochotę dosłownie roztrzaskać Ci głowę. Po prostu tyle osób ostatnio rzuca blogowanie, że aż serce boli, bo człowiek się przyzwyczaja do historii, bohaterów, do autora, a potem nagle bum i nic nie ma. Opowiadanie kończy swój żywot w momencie, gdy jeszcze wiele można z niego wykrzesać, a ja czuję się tak, jakbym straciła przyjaciela.
Wiesz, ja rozumiem, że jest taki moment,kiedy ma się wrażenie, że nic się już więcej nie napisze, że pomysł na opowiadanie po prostu umarł, sama przerabiałam to nie raz, nie dwa, ale wiesz, co jest wtedy najlepszym rozwiązaniem? Przerwa. Przerwa od pisania, myślenia o opowiadaniu, danie sobie tak zwanego siana na jakiś miesiąc, może więcej. Po upływie tego czasu wena zwykle wraca i to tak, że człowiek nie może się opędzić od pomysłów i ma wrażenie, że jak nic nie napisze, to go rozsadzi. Zawieszenie na czas nieokreślony byłoby zdecydowanie lepszym rozwiązaniem niż przerwanie historii i zakończenie jej bez zakończenia, ale to jest tylko moje zdanie, opowiadanie jest Twoje i ja mimo wszystko nie mam na nie najmniejszego wpływu...
Ta, ja czasami potrafię nieźle wyprowadzić ludzi z równowagi i w dodatku strasznie marudzę (w sumie dlatego Lingerer)... Już na drugi dzień po opublikowaniu żałowałam tej decyzji i na nowo rozmyślałam, aż w końcu poszłam spać. Doszłam jednak do takich wniosków, że być może spróbuję dokończyć to opowiadanie, ale dla siebie, nie publikując tego. Chociaż z drugiej strony gdybym miała zapas rozdziałów 2-3, to może skusiłabym się do reaktywacji. Ale sama widzisz, nikt tego nie czyta... No, przyszłość pokaże co czeka mnie i FM :)
UsuńPowiem ci że ja się nie spodziewałam że Kelly będzie w ciąży.
OdpowiedzUsuńCieszy mnie to że Neil postara się nie nawalić i zająć się Kell.
Może nawet przestanie pic i brać.To by było już w ogóle super!
Nie spodziewałam sie takiego obrotu w sprawie Harrego.Mam nadzieje że intryga tej wiedźmy wyjdzie na jaw i go uniewinnią.Wątpie żeby Marion chciała do niego wrócić ale przynajmniej by nie patrzyła na niego jak na gwałciciela.
Szkoda mi tej Oksany.Pusta jest no ale cóż w tej sytuacji trzeba współczuć.Zaczęcie przez nia nowego życia jako szara myszka jest bardzo dobrym rozwiązaniem. Z czasem może wszyscy o tym zapomną.
Neil ma całkowitą rację.Powinna ich podać do sądu i wytrzepać z nich ostatni grosz.Szuje jedne!
Tak więc czekam na następny ! Pozdrawiam ! Szczęśliwego Nowego Roku i udanego sylwestra ! :)
Jeezu, jedyna! Tak, tak, podekscytowałam się strasznie, ale co tam :D Jedną osobę zaskoczyłam, słodko, słodko, słodko <3
UsuńW sumie to Neil narkotyków nie bierze od ostatniego odwyku, tylko sobie czasem chłopina popija ;)
A ja tak się teraz głupio uśmiecham, bo ja mam już wątek sprawy Harry'ego zakończony i ja wiem, co będzie, a Wy nie wiecie i się tak irracjonalnie rozkoszuję tą przewagą :D
Tak, też uznałam, że takie wyjście będzie najlepsze w sytuacji Oksany. U mnie każdy bohater pod wpływem jakiegoś wydarzenia ewoluuje, więc nie mogłam pominąć i panny Tucker :)
Dwa pierwsze spostrzeżenia, mój pies wabi się Margo (mimo tego, że jest psem, nie suczką- idealnie do niego pasuje) +jestem blondynką heheheh człowiek jak się postara to zawsze znajdzie odzwierciedlenie swojej osoby w tekście. Nieee no żart, tak na początek :D
OdpowiedzUsuńKelly w ciąży, no i dobra! Neil niech bierze dupę w troki i nie pęka, kocha ją to da radę bo wiadomo, że dla ukochanej osoby zrobi się wszystko. A jak już przy dzieciach jesteśmy to muszę się pochwalić, że dziś urodziła się moja chrześnica! A śliczna jest taka, że to aż niemożliwe :D Wiem, że wszystkie dzieci są ładne, jednak niektóre zaraz po porodzie... no niekoniecznie a ta moja mała o kurde sam miód i cukier, napatrzeć się nie mogę, wszystkim zdjęcia wysyłam, jaram się chyba bardziej niż świeżo upieczeni rodzice. Nawet Tobie się chwalę no.
Podobała mi się bardzo rozmowa Neila z Jaredem, typowa męska gadka, bardzo fajnie to przedstawiłaś. Masz super zdolność wchodzenia w męską głowę heheh.
Nie wiem czemu, ale Harry od początku był dla mnie obojętną postacią w tym opowiadaniu. Jak był to był, równie dobrze mogłoby go nie być. wiesz, że ja już chyba zawsze i do samego końca będę miała nadzieję, że jednak Marion i Jared... :D
W komentarzu wspomniałaś o rozdziale z perspektywy Shannona :D HURA!! Brakuje mi go jakoś ostatnio w opowiadaniach, śledzę chyba jedno w którym Shann jest głównym bohaterem i pochłaniam rozdziały z wielką przyjemnością dlatego tez bardzo się cieszę, że i u Ciebie niedługo pojawi się go więcej :)
Dziwnie mi się czyta kiedy wspominasz o epilogu, wiem, że jeszcze trochę miesięcy i rozdziałów przed nami a mimo wszystko ciężko mi wierzyć, że opowiadanie pomału się kończy. Mary umrze czy nie umrze? O to jest pytanie, chyba WSZYSCY się nad tym zastanawiają i jakkolwiek nie zakończysz tego opowiadania na pewną będą osoby zaskoczone. Ja o swoich przypuszczeniach już pisałam. Pisałam? Nie pisałam? Chyba pisałam, ciekawa jestem jak pozostali czytelnicy typują zakończenie :)
Dziękuję za życzenia na nowy rok, Tobie życzę dalszego spełniania swojej pisarskiej pasji i satysfakcji z tego co robisz. To chyba będzie życzenia bardziej dla mnie niż dla Ciebie, ale życzę Ci żebyś po zakończeniu tego opowiadania bardzo szybko zaczęła pisać nowe, oczywiście marsowe :P
P.S. Jak zwykle nieogarnięta ja, być może już o to pytałam a Ty mi odpowiedziałaś, ale już nie pamiętam więc pytam jeszcze raz. Czy MWADG będziesz kontynuowała do momentu w którym rozpoczęło się to opowiadanie? :)
Pozdrawiam ciepło.
No i o to właśnie chodzi, by gdzieś tam, w kimś tam odnaleźć podobieństwa do samego siebie, choć Ty jesteś zdecydowanie inteligentniejsza od Oksany :D
UsuńNo to gratuluję! Ja będę miała za kilka miesięcy nowego dzidziusia w rodzinie, ale chrzestną zdecydowanie nie będę. Miałam być cztery lata temu, ale wybrano kogoś innego. Teraz oczywiście decyzji żałują, ale cóż, oczywista rzecz :D
Bo ja to bardzo często mam wrażenie, że powinnam być facetem. Typowo babskie myślenie mnie po prostu wkurwia, jestem takim szowinistą w spódnicy :D
Tak, będzie wątek starszego Leto rozwinięty teraz i jeszcze troszkę później :)
Tak, to jest najbardziej intrygująca rzecz - Mary umrze, czy nie umrze... Pożyjecie, zobaczycie :D
Tak, pisałaś, a przynajmniej tak mi się wydaje ;)
Zacznę, a przynajmniej planuję zacząć nowe marsowe, ale będzie ono zdecydowanie krótsze niż to. Góra dwadzieścia rozdziałów. Główny wątek mam już zaplanowany, niektóre szczegóły też, a detale to już przyjdą z czasem, a przynajmniej taką mam nadzieję. Planuję też pisać opowiadania (takie raczej jednoczęściowe) niemarsowe, ale jeszcze nie wiem, czy będę je publikować gdzieś na blogach.
Tak, dokładnie do momentu pójścia Mary na odwyk, gdzie poznała Marion :)
Jestem z lekka dziwna i zaczęłam czytać to opowiadanie od końca, ale nadrabiam.
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam wczoraj rozdziały od 139 do 151 i zaczęłam od rozdziału 1, przeczytałam kilka ze środka, (ale Onet to One, więc wiadomo ;/) więc łącznie 21 rozdziałów (wiem, mam nawalone ;D) i podoba mi się choć nie lubuję się w takim gatunku.
Zaznaczam, trafiłam tu czystym przypadkiem i że traktuję twojego bloga nie jako jakiegoś ff, bo nie mam najmniejszego pojęcia czym jest 30STM, jak wyglądają jego członkowie i raczej nie mam ochoty się dowiedzieć, bo to nie moja bajka po tym co przeczytałam. Moja wiedza to tyle, ze ten na nagłówku to Jared (ale ręki uciąć sobie nie dam), więc kieruję się opisami i kreuje własne wizerunki bohaterów. A że opisy w tych 21 rozdziałach są dobre, więc łatwo idzie.
Nie będę oryginalna, ale kocham Scotta! I Courtney też! :D
MWADG to część pierwsza? Przejrzałam kilka rozdziałów i raczej nie wrócę, bo Mary cholernie mnie wkurza. W tej części też, ale po prostu mam tak, że zawsze nie przepadam za jednym z bohaterów
i życzę mu śmierci (dlatego też nie udało mi się przebrnąć przez Zmierzch). Jest świetnie opracowaną postacią, ale po prostu jej nie trawię.
Jared też momentami był wkurzający. Raz jest świetnym ojcem, dojrzałym człowiekiem, a raz myśli nie tym co powinien, ale mimo wszystko wyszedł ci jako naprawdę dobry facet i gdyby nie jego żona to mogłabym przeczytać i całe na raz.
Marion trochę przesadza. Nikt nie jest idealny i raczej nikt od niej nie wymaga by była idealnym człowiekiem i idealną matką. Czasem jednak każdy miewa takie chwile załamania.
Kiedy uda mi się przebrnąć przez całe 151 rozdziałów łatwiej będzie mi się wypowiedzieć o każdym bohaterze, a nie tylko pobieżnie o tej trójce oraz o całej treści, bo teraz jestem trochę pogubiona i jak tylko mi się uda to skrobnę ci potężny esej na zakończenie ;D!
Wesołego Nowego życzę!
- Bianka
A można i od końca, a co tam :D
UsuńOnet to Onet, dlatego zdecydowałam się przenieść całe archiwum na Blogspot przy jednoczesnej korekcie wszystkich rozdziałów. W sumie na razie uporałam się z czterdziestoma dwoma, ale co tam, no i oczywiście radziłabym poczekać z czytaniem początkowych rozdziałów do momentu, aż wszystko będzie przeniesione, bo te moje stare błędy są tak żenujące, że aż mi wstyd, gdy czytam, że ktoś się zabiera za ich nadrabianie.
W takim razie bardzo mnie to cieszy, bo wiem, jak ciężko jest polubić coś z gatunku, który nas zupełnie nie interesuje :)
Kurcze i jestem Ci za to cholernie wdzięczna, bo ja naprawdę lubię, kiedy ludzie patrzą na to, jak na opowiadanie obyczajowe (czy jak tam nazwać ten gatunek), a nie na ff, bo dla mnie bracia Leto są tu tylko i wyłącznie bohaterami fikcyjnymi, zupełnie nie utożsamiam ich z tymi realnymi Letosiami, którzy ostatnio niemiłosiernie mnie irytują. Z resztą w sumie to tylko oni są postaciami realnymi, reszta to wytwory mojej wyobraźni, więc ja sama nie patrzę na to, jak na fanfiction.
Tak, na nagłówku jest Jared. W opisach nie dawałam zdjęć, bo gdybym dała fotki tych autentycznych członków 30STM, to i musiałabym znaleźć wizerunki dla innych bohaterów, a ja nienawidzę przypisywać postaciom fikcyjnym wyglądu ludzi, których zdjęcia znajdę w Internacie.
No to cieszę się, że te opisy się podobają i lojalnie ostrzegam, że w początkowych rozdziałach jest ich jak na lekarstwo i są raczej bardzo ubogie, ale cóż, każdy jakoś zaczynał :)
Bo tych dzieciaczków nie da się nie kochać, choć Court może wzbudzać w czytelnikach bardzo mieszane uczucia ze względu na swój charakterek, odziedziczony po mamusi z resztą, której większość tu nie trawi :P
W sumie tak jakby pierwsza - opowiada wcześniejsze losy Mary, ale zaczęłam to pisać dużo później niż WYRA i skończę też później.
Ja Cię w stu procentach rozumiem, sama bardzo często nie jestem w stanie strawić głównych bohaterek, bo wydają mi się być kurewsko idealizowane i przez to irytujące i szlag mnie trafia, a Mary w tamtym opowiadaniu nie należy raczej do typu ludzi, których uwielbia się od pierwszego wejrzenia, tak więc w pełni Cię rozumiem (i się powtarzam :P).
Bo Jared jest bardzo rozchwianym człowiekiem, raz jest taki, raz inny, ale ja tak właśnie widzę artystów, jako ludzi bardzo niezdecydowanych, niestabilnych, czasami nawet irytujących świat zewnętrzny przez to, co dzieje się w ich głowach. Takie trochę stereotypowe podejście, ale stereotypy też bywają ciekawe :).
Właśnie tak chciałam pokazać Marion, jako kobietę, która chce być idealną, nieskazitelną matką, by nie przynosić wstydu swoim dzieciom, by te nią nie gardziły. Poza tym jest osobą bardzo religijną - tego może jakoś specjalnie teraz nie widać, ale w niedalekiej przyszłości będzie to nieco bardziej wyeksponowane - co też w jakiś sposób ma wpływ na jej moralność, podejście do niektórych spraw. Oczywiście nie jest fanatyczką, jak jedną z bohaterek MWADG :).
Będzie mi miło go przeczytać, choć jak wspomniałam, radziłabym zapoznać się z tymi rozdziałami, gdy będą już skorygowane i bardziej przejrzyście opublikowane, ale z drugiej strony to przenoszenie może długo potrwać... No nie wiem, zrobisz, jak będziesz chciała :)
Dziękuję za komentarz i zainteresowanie się tym tworem :)
Zaczęłam czytać na Onecie, ale tak się zawiesza, że poległam.
UsuńZdążyłam wyjść, zrobić kawę, poczekać aż przestygnie, wypić (a robię to wolno), a rozdział jeszcze się nie załadował i przez wkurzanie się na Onet traciłam wątek, więc odpuściłam i będę czytać nocami albo poczekam na przeniesie.
Nieznajomość zespołu sprawia, że czasem nie zbyt wiem o co chodzi, ale są to niezbyt znaczące fakty np. ten z różową szczotą na początku. Widać nie mam takiej wyobraźni by wyobrazić sobie 42 latka (na początku miał czyli coś koło 40, tak?) z różowymi włosami. Ale może to i dobrze.
Osobiście nie przepadam za dziećmi, ale Courtney jakoś przypadła mi do gustu. Niby aniołek, ale ma wnętrze diabełka.
Podpisuje się jako wierny czytelnik, który trafił tutaj przez mini „Cel uświęca środki”, która swoją drogą bardzo mi się podobała. Taka nietypowa.
Właśnie ostatnio dosyć często ludzie piszą mi, że mają trudności z moim blogiem na Onecie, a miało być lepiej, (właśnie widać, jak jest lepiej), dlatego przeniesienie tego wszystkiego jest konieczne, nie chcę, by przeglądanie mojego bloga wiązało się z nerwami (wiem, jak jest, bo sama często się wkurzam, gdy blog, który czytam, ładuje się dłużej niż powinien).
UsuńW sumie to wtedy miał chyba 39 lat i wyglądał koszmarnie, więc zazdroszczę Ci tej słodkiej niewiedzy :).
Właśnie na tym mi zależało, by Courtney była takim szatankiem z buźką anioła, taka osobowość wydała mi się najbardziej pasować do dziecka osób o takich charakterach jak Jared i Mary.
Każdy nowy czytelnik jest dla mnie przemiłą niespodzianką, mam tylko nadzieję, że początkowe rozdziały nie zmienią Twojego podejścia do tego opowiadania ;).
Tamta miniaturka była dla mnie trochę taką niewiadomą, to znaczy nie byłam w stanie przewidzieć, jak zareagują na nią inni. Byłam święcie przekonana, że się nikomu nie spodoba, że spaprałam zakończenie, ale koniec końców jestem z niej bardzo dumna i uważam, że to jedna z lepszych rzeczy, jakie udało mi się napisać, tak więc tym bardziej się cieszę, że się spodobała ;)
Na samym wstępie zaznaczam, że do chyba jedna z moich najdłuższych wypowiedzi pisemnych, bo zawsze miałam z tym problemy. Takie usprawiedliwienie długości ;)
UsuńZawsze żyłam w przekonaniu, że kolorowe włosy nie są złe. Teraz ta teoria legła w gruzach.
Jednak to prawda, że ciekawość do pierwszy stopień do piekła.
Miał być esejik, ale z racji focha na Onet znam tylko fragmenty, więc skomentuję narazie tylko fragmenty które znam by się nie pogubić.
Niby typowe, schematycznie, powielane do bólu opowiadanie pt. zły chłopak poznaję miłość swojego życia, mają dzieci, biorą ślub, a on zmienia się nie do poznania, ale jednak mnie wciągnęło.
Jared to na początku stereotypowy rockman żyjący mianem „Sex, drugs and rock'n'roll !”. Z naciskiem na to pierwsze i krytycznym spojrzeniem na wykonanie ostatniego. Bardziej pasowałoby raczej „Sex, drugs and alkohol!”, które idealnie opisywało bohatera na samym początku. Żyjący od koncertu do koncertu, bez zobowiązań, zmieniający kobiety (chociaż raczej, dziewczynki) jak rękawiczki
i drżący na myśl utraty ładnej buźki, która otworzyła mu drzwi do kariery.
Zaczyna zmieniać się, nie pod wpływem wielkiej miłości, a młodej fanki ( która wiekowo mogłaby być jego córką, ale co tam), która z jednonocnej przygody zmienia się w przyszłości w ważną osobę w jego życiu.
Jared wraz ze swoim starszym bratem o dźwięcznym imieniu - Shannon’ em i Chorwatem, którego więcej nie było niż był, o imieniu i nazwisku na którym można połamać sobie język- Tomislav’ em Miličević’ em, gra sobie od jakiś 20 lat w zespole. Rockowym chciałoby się dodać. Chciałoby się.
Shannon jak na starszego brata przystało lubi dzielić się z naszym bohaterem opowieściami o swoim życiu seksualnym z młodszymi
o dwadzieścia parę lat fankami ww. zespołu. Jeszcze bardziej nieustabilizowany, mało odpowiedzialny itp. Itd. Amator strzelania nagich fotek swoim dziewczyną, zdrad, kręcenia i grania na perkusji, niecierpiący małych psów śpiących w łóżkach i przerywania mu
w oglądaniu Gwiezdnych Wojen. Fizycznie dorosły facet, psychicznie- większy gówniarz niż jego brat.
A wracając do głównego faktu to Jared poznał przyszłą matkę swojego pierworodnego, która była katalizatorem jego zmiany na lepsze.
Obudziła w nim ludzkie odczucia, dała dziecko, które sprawiło, że dojrzał i zyskał kogoś kto kocha go za to, że po prostu jest i jaki jest, a nie za to kim jest. Stała się oporą i doprowadziła do spotkania z jego młodzieńczą miłością. Sama Marion, choć skrzywdzona przez wyżej wymienionego, a potem przez wieloletniego przyjaciela, późniejszego męża- Harrego.
Sama Marion na siłę próbuje być idealną; matką, żoną, kochanką, przyjaciółką… Przez co popadała w coraz większe załamanie i frustrację, bo boi się korzystać z życia, by nie wyjść na złą.
Nastoletnia miłość Lato.. Mary.. Typ człowieka jakiego nie trawię, więc lepiej nie napiszę nic, a mój stosunek do tej postaci najlepiej skwituje milczeniem.
Do tej postaci idealnie pasuję mi utwór „Midnight Queen” starego, dobrego Nickelback.
Przez całe 151 rozdziałów (serio? Skąd bierzesz na to pomysły?) „obserwować” można zmiany zachodzące w każdej z postaci. Ewoluują, dojrzeją, poważnieją (no z jednym wyjątkiem o imieniu niczym aktorka z American Pie), przeżywają dobre i złe chwilę jakby żyją własnym życiem.
Postacie są zróżnicowane, inne, prawdziwe.
Akcja choć na pierwszy rzut oka może wydawać się powtarzana do bólu to jednak zaskakuję i przyciąga.
Wielkim plusem dla mnie jest brak wyidealizowanych do granic postaci przez których cudowność ma się ochotę puścić pawia, które żyją w idealnym nie problematycznym światku. To cholerny plus, który mnie zatrzymał, bo gatunek stanowczo nie jest moim ulubionym.
Ale będę czytać. Jak odfochnę na Onet.
To chyba serio jedna z moich najdłuższych wypowiedzi, ale i tak mnie nie zadowala. Poćwiczę dłuższe pisanie i napisze ten esejik ;D!
- Bianka
Ja akurat mam problem z krótkimi wypowiedziami. Zawsze jak chcę coś skomentować pobieżnie, to wychodzi mi spory esej. Siła wyższa, chciałoby się rzec ;)
UsuńJednak spojrzałaś na Jareda w różowych włosach? Biedactwo :D
Jesteś pierwszą osobą, która zarzuciła mi powielanie oklepanych schematów, ale cóż, nie mogę się z tym nie zgodzić, bo przecież Ameryki tu nie odkryłam, nie pisałam o niczym, o czym nie pisano by już miliony razy, ale jak to słusznie zauważył Stephen King, a raczej stworzony przez niego Mort Rainey: "Tak naprawdę jest tylko pięć dobrych wątków i pisarze opracowują je w kółko, tworząc tylko różne postaci." W sumie nie do końca ten cytat oddaje to, co chciałam przekazać, ale jako pierwszy nasunął mi się na myśl, so jest.
Mogę się też tłumaczyć tym, że mam irracjonalną słabość do stereotypów, mimo wszystko wydają mi się być ciekawe, jak np. ten z gwiazdą rocka.
Zmiana postaci to według mnie konieczność, najistotniejsza rzecz w opowiadaniu. Jeśli postać przez całą historię jest taka sama, to znaczy, że coś poszło nie tak. Plus z moich obserwacji wynika, że posiadanie własnej rodziny naprawdę potrafi zmienić człowieka, który jej od zawsze pragnął (a Jared już jako nastolatek w MWADG marzył o tym, by założyć dom z Mary)tak więc nie wyobrażałam sobie tego, by Leto, będąc w związku małżeńskim z Mary, nadal był lekkoduchem (bo w sumie po narodzinach Scotty'ego, gdy był związany z Marion, nie miał oporów przed powracaniem do starych nawyków, tak więc to nie samo ojcostwo go zmieniło).
Shannon to taka postać, która musi, no po prostu musi być aż do bólu małym dzieckiem w ciele dorosłego faceta. Taka wizja mi się pcha do łba i wołami jej nie odciągniesz :D
Czyli kolejna osoba to klubu antyfanów Mary :D W sumie, jeśli mam być szczera, też nie lubię takich postaci w filmach, czy w innych opowiadaniach, bo wydają mi się być okropnie płytkie w tej swojej zabawowości, ale "swoją" Mary widzę zupełnie inaczej i staram się to pokazywać w MWADG. I, co jest zaskakujące, ludzie, którzy nie trawią jej tutaj, uwielbiają ją tam. W sumie po to właśnie stworzyłam tę historie jej przeszłości, by czytelnicy spojrzeli na nią nieco inaczej ( z własnego doświadczenia wiem, że żeby kogoś w stu procentach zrozumieć, trzeba poznać jego przeszłość.
Za Nickelback jakoś specjalnie nie przepadam, ale zaraz po wystukaniu tej odpowiedzi, zapoznam się z tym utworem ;)
Szczerze? Same do mnie przychodzą, rodzą się jeden z drugiego, albo ze zwykły codziennych czynności, czy nawet snów.
U mnie nigdy nie znajdziesz wyidealizowanych postaci, bo ja ich dosłownie nienawidzę. Chodzące perfekcje, które wszystko potrafią i którym zawsze wszystko wychodzi, przyprawiają mnie o mdłości (nawet o tym rozmyślałam jakąś godzinę temu, kiedy to słyszałam, jak babcia ogląda "Ukrytą miłość", której główna bohaterka to dosłownie anioł wcielony).
Jeśli mam być szczera, zdarzyło mi się przestać coś czytać właśnie przez ten irytujący marysuizm.
Teraz tak podsumowując, w niektórych momentach nie bardzo wiedziałam, czy mnie chwalisz, czy krytykujesz (zły dzień, nieco zaburzone myślenie i te sprawy), ale mimo wszystko jest mi bardzo miło, że mimo tego, iż nie jesteś zwolenniczką takich opowiadań, przekonałaś się do mojego tworu, to chyba jeden z największych komplementów, jakie można otrzymać :)
Ależ chwalę, chwalę! Po prostu jestem takim typem, że czasem nie wiadomo co mam na myśli i ludzie biorą moją wypowiedź za coś odwrotnego.I stanowczo nadużywam ironii, ale cóż poradzę.
UsuńZ powielaniem schematów chodziło mi o to, że „zły chłopak poznaję miłość swojego życia, mają dzieci, biorą ślub, a on zmienia się nie do poznania” w między czasie przechodząc kryzysy w związku, a w końcu i tak jest ten wielki Happy End. Ale tutaj to nie razi, bo całość jest chyba dość oryginalna (piszę chyba, bo nie znam innych o tym zespole) i wciągająca.
A co do włosów, kolor nawet fajny, ale całokształt … stanowczo niiee ;D Ale może to przez fakt, że nie ślinię się na widok tego faceta.
To kamień z serducha Też w sumie czasami piszę tak, że ciężko zrozumieć, o co mi właściwie chodzi, więc znam ten ból.
UsuńAaa, no to jest ten właśnie jeden z tych wspomnianych przez Morta motywów, plus jestem dzieckiem telenowel, więc taki schemat mam gdzieś głęboko zakodowany :D
W sumie nie czytałam jeszcze żadnego opowiadania w tym fandomie, które by było takie moje, choć mogę nie patrzeć obiektywnie.
Czytałam gdzieś coś podobnego, było to chyba jakieś opowiadanie na vk.com. Ale było to opowiadanie bez żadnych „realnych” postaci, nie było genialnego Scotta, główny bohater umarł i było po rosyjsku Więc "letkie" różnice są. Ale schemat całokształtu mi się tak trochę skojarzył. Albo mój rosyjski nawet z tłumaczem jest do dupy ;D
UsuńRzadko czytam internetowe opowiadania, właściwie dwa. No dwa i pół, bo próbuję przebrnąć przez MWADG. Tutaj trafiłam czystym przypadkiem z linku na głosowanie z A Weak Fallen Man i tak mnie tchnęłoby zerknąć na opowiadanie, które wygrywało.
Może uda mi się przekonać lekko co do Mary, bo jakoś znajduję kilka podobieństw.
I naprawdę masz coraz lepszy styl, aż nie mogę się doczekać by przeczytać koniec i zobaczyć jak będzie doszlifowany :D!
-Bianka
Bo Scott jest tylko jeden :D
UsuńA, że ja nie znam rosyjskiego, z pewnością nie mogłam się niczym inspirować ;)
Myślę, że teraz już raczej nic nowego się nie wymyśli, bo jakieś tam schematy zawsze będą się powtarzać i nie ma na to siły, kwestią są detale, które będą opowiadania od siebie różnić (jeśli to zdanie jest bez sensu, wybacz, ale jakoś mam dzisiaj głupowate myślenie :P).
Ja jeszcze trzy lata temu byłam nawet przeciwniczką internetowej twórczości, ale potem sama się w to wciągnęłam, choć już teraz w sumie czytam niewiele blogów, bo te, które lubiłam, zostały zakończone, usunięte lub przerwane.
Jeśli mam być szczera, to moim skromnym zdaniem MWADG jest lepsze niż WYRA, przynajmniej pod względem fabularnym, choć motyw przewodni też w sumie do jakoś najbardziej nowatorskich nie należy, ale jeśli mam komuś, kto mojej twórczości w ogóle nie zna, podesłać link do któregoś z blogów, zawsze wybieram MWADG.
Mam taką nadzieję. W sumie to chciałabym, żeby ludzie lubili Mary, bo to właśnie ona jest dla mnie najważniejszą postacią, takim moim pupilkiem. Ze względu na to, że rodziła się w mojej głowie przez pół roku i egzystuje tam już ponad dwa lata, i jest bohaterką moich dwóch opowiadań, czują z nią bardzo silną więź, jest mi niesamowicie bliska, mimo iż jest moim całkowitym przeciwieństwem.
Dziękuję bardzo, sama w sumie to dostrzegam. Przedwczoraj, czytając jeszcze raz ostatnio napisany rozdział, byłam z siebie niesamowicie dumna. To znaczy z tego, jak teraz piszę. Oczywiście mój styl nie jest jeszcze idealny, nawet wiele mu brakuje do miana dobrego, ale patrząc na to, jak zaczynałam, to jest naprawdę wielka różnica i sama czuję, że powinnam być z siebie zadowolona, a czuję to bardzo rzadko.
To cholernie popieprzony język i na początku wydawał mi się chińskimi znaczkami, ale jak człowiek wie, że musi to nauczy się wszystkiego.
OdpowiedzUsuńMary wydaję się specyficzna, ale gdy zaczyna się czytać od samego początku to można ją trochę zrozumieć. Gdyby była realna to może i nie zapałałabym do niej wielką miłością i przyjaciółkami to byśmy nie zostały, ale miałabym jakiś tam szacunek i może i respekt.
Strata lub brak rodziców zmienia i kształtuję charakter. Obdziera człowieka z możliwość naturalnego kształtowania reakcji na niektóre zachowania. Z wiedzy w jaki sposób okazywać innym swoją troską, w jaki sposób reagować na zwyczajne sytuacje zdarzające się w życiu każdego człowieka. Umiejętności życia pośród innych. Wiem coś o tym. Narkotyki potrafią zniszczyć w człowieku wszystko co dobre i ludzkie.
Już więcej nie zawalam komentarzy. No do następnego rozdziału ;D
Neil zostanie tatą i nie ucieka z krzykiem, jak miło. :D Rozbroiła mnie rozmowa z Jaredem, a zwłaszcza kwestia o kasku. No nieziemska po prostu. A po tym jak wspomniał o narodzinach Scotta, aż mam ochotę cofnąć się do tamtych rozdziałów i je sobie przypomnieć, bo z tamtego okresu mam w pamięci tylko pierwsze "tata". :)
OdpowiedzUsuńMiło się też czytało o Oksanie. Nie miałam o niej zbyt pochlebnego zdania, ale chyba to się zmieni. Świetny pomysł z tym zaczęciem od nowa.
No i oczywiście ulżyło mi, że jednak Harry ma jakąś nadzieję na wyjście cało z tej sytuacji z gwałtem. Powoli zaczynałam się bać, że się z tego nie wyplącze. Mimo, że skrzywdził Marion, to jednak szkoda by było, gdyby poszedł siedzieć za coś, czego nie zrobił.
Ogólnie całkiem fajny rozdział.
Tylko Scotty'ego go brakowało, ale tak jest zawsze gody go nie ma. Jak już wiesz, jestem jego przeogromną fanką. :)
Czekam na nowy rozdział.
Pozdrawiam ciepło. :)
W szoku chłopak jest to nie ucieka :D
UsuńAkurat wczoraj przenosiłam ten rozdział z pierwszym tatą i troszkę musiałam go okroić. Pod tym rozdziałem nieźle mi się od jednej osoby dostało, za to rozgarnięcie Scotta, wtedy na to nie patrzyłam obiektywnie, ale dziś widzę, że tam niektóre momenty to faktycznie było lekkie nadużycie, chociaż to, co autorka tamtego komentarza nazwała rozumieniem, to były po po prostu przypadkowe reakcje małego, które wcale nie oznaczały, że ten kumał, co się do niego mówi. Nie wiem, po co Ci o tym piszę, ale nieważne :P
Bo o Oksanie to chyba nikt nie ma pochlebnego zdania :D
Naprawdę jesteś jedyną osobą, która kibicuje Harry'emu, to w sumie miłe :)
Scotty będzie w następnym rozdziale :)
Mam nadzieję, że jak szok minie, też nie zwieje. :)
UsuńJa tam jestem tak zapatrzona w Scotta, że wszystko co on robi wydaje mi się idealne i na miejscu. Ale w sumie na dzieciach się nie znam, nie za bardzo wiem jak takie maluchy się zachowują, więc niestety swojej opinii w tym temacie nie wyrażę.
We mnie Harry zawsze wzbudzał jakieś pozytywne uczucia, co nie znaczy, że pochwalam jego podłe zachowanie względem Marion. Ale za nie już przecież oberwał po tyłku. Jego rodzina się rozpadła i on chyba doskonale zdaje sobie sprawę z tego co stracił. A więzienie za coś czego nie zrobił byłoby po prostu nie fair.
Nawet nie wiesz jak mnie uszczęśliwiłaś mówiąc, że będzie Scotty. Już się nie mogę doczekać. :)
jeeny, jak ja dawno nic nie komentowałam, ani tu, ani na MWADG, aż tak głupio...
OdpowiedzUsuńzacznę chyba od tego, że po tym rozdziale nieco zmieniłam zdanie co do Oksany, bo wcześniej sama myślałam, że zrobi wszystko, żeby się wypromować. ale na jej miejscu zdecydowanie zgłosiła bym całą sprawę na policję, bo nie mogła bym znieść myśli, że osoba która tak mnie skrzywdziła jeszcze czerpie z tego korzyści...
i tak, przyznaję Kelly była oczywista, ale teraz zastanawiają mnie dalsze losy tej pary, bo jak narazie to obstawiam, że Neil nie da sobie rady, mimo iż kocha Kelly i chce żeby była szczęśliwa.
cieszy mnie, że Harry najprawdopodobniej wyjdzie z tego wszystkiego cało, bo nienawidzę niesprawiedliwości (nawet jeśli wszystko wskazywało, że faktycznie on to zrobił xD) ale trochę za późno zdał sobie sprawę z tego co stracił...
i słowo które najbardziej mnie przestraszyło to epilog. epilog? jaki epilog? no niby wiem, że opowiadanie nie może wiecznie trwać, ale ja chyba bym tak chciała xD ale całe szczęście narazie nie muszę się tym przejmować xD
pozdrawiam :D
Powiedźmy, że Ci wybaczam :D
UsuńWiesz, Oksana nie chce tego zgłaszać, bo to mimo wszystko jej własna matka i człowiek, którego kochała, być może wciąż w głębi duszy kocha, więc jest jej po prostu głupio się z nimi sądzić.
Nawet nie oczekiwałam, że ktoś będzie tym zaskoczony, w końcu dałam zbyt wiele wskazówek, by mogło być inaczej ;).
Gdyby trwało wiecznie, przestałabyś je czytać, uwierz mi. Epilog pojawi się po rozdziale sto siedemdziesiątym, więc jeszcze troszkę się ze mną pomęczycie (szczególnie biorąc pod uwagę moją częstotliwość pisania rozdziałów) :D
Cieszę się, że napisałaś rozdział z innej perspektywy niż Jared lub Mary. Trochę mnie już drażni ta ich sielanka.
OdpowiedzUsuńOwszem, ciąża Kelly nie była zaskoczeniem, ale może dzięki temu Neil się zmieni. Liczę na to, bo mimo wszystko lubię tego gościa.
Zdziwiłam się natomiast rozmową Nelsona i Harry'ego. Sądziłam, że Jackobsona nie da się już wybronić i skończy w więzieniu.
Podobała mi się rozmowa Jareda i Neila. Leto w końcu został przedstawiony jako zwykły mężczyzna, przyjaciel, a nie kochający mąż i ojciec, co - jak już wspominałam - mnie nieco drażni.
Katherine
Czy się zmieni, czy nie, to wszystko wyjdzie z czasem. Też go lubię, niby jest typem człowieka antypatycznego, ale jest w nim coś, co mimo wszystko sprawia, że da się go lubić (choć nie wiem, czy z mojej strony nie brzmi to zbyt samolubnie ;P).
UsuńJak widać nawet ja znam umiar i wiem, kiedy sobie pewne wątki odpuścić i zastąpić je innymi, żeby nikogo nie nużyć czy drażnić, choć nie ukrywam, że do tego właśnie Leto ewoluował - do bycia kochającym mężem i ojcem - więc to jest jego codzienna postawa, taki już jest, więc rozdrażnienie będzie Ci już chyba stale towarzyszyło podczas czytania jego perypetii. Life is brutal :P
Ooo...jak ja uwielbiam czytac o Neilu i Kelly *o*
OdpowiedzUsuńZawsze zanim zaczne czytac dany rozdział sprawdzam czy jest tam cos z ich perspektywy, a jak jest to cała promienieję xd
A rozdział jest świetny
Buziaki :*
Teraz w sumie będzie ich sporo, także myślę, że powinnaś być zadowolona :)
UsuńCieszę się, że rozdział się spodobał :)
Mówiłam, że jestem, to jestem, a co :D
OdpowiedzUsuńGotowa na esej w moim wykonaniu? :D
Wiesz, że ja nigdy nie czytam z czyjej perspektywy się zaczyna? Kuwa, w żadnym opowiadaniu bo tego nie zauważam i potem czytam i czytam i debil Klaudia nie wie z czyjej to perspektywy i muszę czytać od nowa. Brawo ja xD
Z serii „Nie byłem aż tak pijany… omg, zabiłem świecznik!” Leżę i nie wstaję! Pijani ludzie w opowiadaniach zawsze rozwalają na łopatki :D
Niech Kelly nie straszy biednego chłopaczka bo nie będzie mógł spać, tak jak ja po nocach bo też żeś mnie wystraszyła! Moja głowa jako trofeum, I can’t! xD
Picie z Jaredem, to nie mogło się dobrze skończyć (just saying!). Napiłem się tylko za *100 osób później*, a i tak zapomniał o babci i dziadku! Dla każdego po kieliszku, przecież to nie dużo! :P
Kocham Cię za takie dialogi, normalnie mam łzy w oczach. Pijacy forever! <3
Ja to bym Neila wywaliła najpierw pod prysznic albo do wanny go, ale pewnie źle to by się skończyło… biedactwo by się utopiło i musiałabyś opisywać pogrzeb [*] a potem ci ludzie ubrani na czarno… :c Mogła go chociaż na kanapę wywalić, o. Albo na podłogę, na balkon… gdziekolwiek, byleby nie śmierdział!
Ej no, miałam nadzieję, że tam się coś wydarzy, mimo braki cyferki przy rozdziale, a tu jeb! No nie no, tak się nie robi! Biedny Neil, biedna ja xD
Oksi, Owsik, Owsianka… czy tak nie ma czasem na imię Twój pies? Oh God, jak mogłaś tak ją nazwać?! W sensie tą kobietę?! Ale w sumie to do niej pasuje… xD
Kelly ma okres :< albo jest przed okresem :< albo nie, gorzej – jest w ciąży. Wmawiaj sobie dalej, że to zatrucie, wmawiaj dalej! Ale w sumie zazwyczaj to tak się zaczyna :D A potem scenka a la „life is brutal!” :D
W sumie to trochę szkoda Oksi, ale chciała być sławna… no może nie w taki sposób… szkoda jej :< Będzie kiedyś miała swoje pięć minut?
„Jak Johnny’ego Deppa kocham(…)” – Twój tekst, nie? W sensie, że ty kochasz Deppa, więc.. :D
Ja i moja pamięć – jaka promocja, damnciu? :P
Czemu Kelly przyznała Neilowi racje, skoro jej nie miał?! xD No jestem oburzona, przecież to, że Jaredowi jest ciężko nie oznacza, że może się schlać, prawda? Chciał żonę no to ma! Oburzenie, no oburzenie!
A potem dramat. Wykończę się przy Tobie, ale i tak cię kocham :D Moja pierwsza myśli – Oksana podcięła sobie żyły, łyknęła coś. *chwila prawdy*
Dobra, ulga, obcięła tylko włosy, zawsze można kupić perukę, nie? *optymistka :D* Rozwiniesz temat Oksany, to znaczy ja spodziewam się jakiejś depresji z jej strony, znienawidzenia swojego ciała czy coś. W końcu taki filmik to nie byle co, w dodatku w całym internecie…
Matko, ale ludzie to świnie jednak :O przecież ja na miejscu Oksi to bym się zabiła! Tak, teraz włączam tryb współczucia dla niej bo kobieta zmienną jest! :P
Wiesz, że uczę się od Ciebie stawiać przecinki? :D Możesz być z siebie dumna <3
Nigdy bym tak krótko nie obcięła włosów, toż to grzech :( bynajmniej moim zdaniem! xD Przefarbuj jej włoski na „owoc granatu”. Tak, tak, Dziadu i jego irokez Forevah :D
Nie wiedziałam, że Kelly tak kocha swoją siostrę :O wow, po prostu wow! Fajnie to przedstawiłaś bo myślałam, że ona uważa ją za pustą idiotkę, a tu proszę. Ale chyba w takiej sytuacji każdy by jej współczuł :c
Nie pamiętam, kiedy ostatni raz miałam w ustach gumę do żucia. Serio. :D
„(…) zapytał troskliwym tonem?” – czemu tam jest znak zapytania bo nie łapię? :D
Ciekawe jaki kolor wyjdzie Oksi, może zielony? Zawsze tak myślę jak ktoś w opowiadaniu farbuje sobie włosy, no zawsze. Taka moja tradycja, ot co :D
UsuńTeż nie lubię lekarzy i nie wiem czemu. Kolejna kobita boi się pobierania krwi! Nie ogarniam ludzi, przecież idzie to przeżyć. Co z tego, że prawie ostatnio zemdlałam! Dziwne było to, że się nie bałam i dopiero jak wyszłam to prawie padłam… :P Ona nie musi przecież oglądać jak jej pobierają krew, może odwrócić głowę w drugą stronę, po co utrudniać sobie życie? ;)
„- Żel jest zimny. - Zauważyłam” hahaha :D zawsze tak mówią tylko po co? xD
BOŻE, MAM RAKA?! RAKA?! XD Ej no, troszeczkę jak ty :D Haa, mówiłam, że ciąża?! Mówiłam! Klaudia prorok :D
Błagam cię, wyjaśnij mi znaczenie słowa ‘surrealistyczne’ i ‘irracjonalnie’. Tak, serio, nie ogarniam tego nawet ze słownikiem xD
Te pytania na koniec… masakra. Znaczy fajne, ale Kelly niepotrzebnie się zadręcza, według mnie. No dobra, boi się, ale teraz mam taką iskierkę nadziei, że Neil się dla niej zmieni. Czy myślę prawidłowo dowiemy się… soon, o. :D
Pieski są słodkie, cziłały też :D tak, lubię spolszczać. Cziłała :D
Aaa, to teraz wiem czyim synem był Dominic! Tak, wstyd, ale przyznaję się – na śmierć zapomniałam! Ale pocieszne było z niego dziecko, taki mądry brzdąc, że o ja pierdziu :D
Jezu, teraz mi serduszko bije szybciej! Te emocje, jak zareaguje!? Jak ją rzuci to go zacznę wyzywać! Mogę? :D
Yeah, Neil zostanie! Będzie nowa parka! Błagam, oby się nie kłócili bo mi się serduszko złamie! I teraz pytanie – dziewczyna czy chłopak? Omg, zrób damską wersję Scottiego! Jezu, poryczałabym się ze szczęścia! Scotty jest taki cudowny, że asdfghjkl <3 :D
Nie nawali, nie nawali, nie nawali! Kłamstwo powtarzane tysiąc razy staję się prawdą, tak? :D
Dziadu narozrabiał :D jak nastolatek, kurde <3 Wybacz, mam taką fazę, że Neil obiecał, że zostanie z Kelly, że po prostu… ŻYCIE JEST PIĘKNE! :D
Jared nie konik morski, on w ciąże nie zachodzi *suchar*
Neil się zachowywał jak debil, dwójka synów, a ten spierdolił, I can’t. Spalić go na stosie! xD
Dobre rady, starego piernika, Jareda Leto :D Ale nie za często bo się wkurwi, hahaha xD I trzymaj rączki przy sobie, mwahahhaha xD
Lody z bitą śmietaną i ogórkiem… nie zjadłabym tego, nie, nie, nie, tak nie można! xD
„Nałóż sobie kask na głowę, będzie mniej bolało jak walniesz o podłogę” <3 jesteś moim mistrzem! :D Nigdy nie chcę widzieć porodu na oczy, nie przyjmuję w ogóle do głowy, że sama miałabym kiedyś rodzić o.o
Kobiety mają gorzej w życiu, true story :(
Jeszcze perspektywa Harry’ego? Dobrze to w ogóle odmieniam? xD *debilem trzeba się urodzić! :D* ale jestem ciekawa co tam chłopak ma do powiedzenia :) no i może będzie coś o Marion :D Skąd w ogóle pomysł na taki Nick blogowy, huh? Mam okazję to pytam, a co :D
Ej, bo on jest w więzieniu! Mamuniu, na śmierć zapomniałam! (fala negatywnych myśli na temat tej tępej dzidy…)
Fajnie wszystko wyjaśniłaś, ale aż nie chce mi się wierzyć, że Neil chce mu pomóc :D chociaż może ma podstęp na swoją żonkę, huh? ;)
Wątpię, żeby dała mu szansę bo i tak ją zdradzał, a to, że go wrobiła to już tylko konsekwencja! :P No, ale czekam bo jestem ciekawa czy teraz ta kobita trafi do więzienia! :D
A wiesz, że też tak czasami mam, że jakoś mi umknie, czyja to jest perspektywa, jak czytam czyjeś opowiadanie i taki potem mindfuck mam przez chwilę :)
UsuńNie mój tylko mojego wujostwa, ale kocham ją jak własną <3 Plus najpierw była opowiadaniowa postać,a dopiero potem pies. Ja to imię uwielbiam <3 Nazwałabym tak swoje dziecko, ale wiem, że dzieci mieć nigdy nie będę, więc zaproponowałam to imię dla psa i się przyjęło ;)
Pewnie, że to mój tekst :D Pierwotnie było tam jak Boga kocham, ale uznałam, że to jednak nie pasuje i zmieniłam ;)
Promocja filmu, w którym Kelly zagrała z Jaredem, Bonnie i Neilem :)
No będę jeszcze wspominać o Oksanie kilka razy :)
Ode mnie się uczysz? Jak miło :) Jestem z siebie dumna :D
Kocha, w końcu są siostrami :)
Pomyłka z mojej strony :)
Ja też tego nie ogarniam, bo osobiście pobieranie krwi uwielbiam :)
Bo muszą ostrzec pacjenta, mnie też tak ostrzegali przed badaniem.
No bo to było inspirowane mną :D
Surrealistyczny to po prostu taki dziwaczny, oderwany od rzeczywistości. A irracjonalny to nielogiczny :)
Dominic to pierworodny pana Stevensa, zblazowany jedenastolatek inspirowany Monkiem :D
Dobrze Harry'ego odmieniasz, dobrze :)
Nick się wziął od postaci. Najpierw miałam Just Me, ale jakoś mi to nie leżało, więc poszłam po najmniejszej linii oporu i zapożyczyłam imię swojej bohaterki :)
Nelson nie Neil :P